O kulisach powstawania debiutanckiego albumu, koncertowych wspomnieniach czy sekrecie tworzenia zgranego zespołu - te i inne tematy w pierwszej od dawna rozmowie z tyską kapelą Gallower.
MS: Cześć. Pewnie te pytanie padłoby w każdym wywiadzie, ale nie idzie go nie zadać: czemu tak długo trzeba było czekać na nowe wieści z Waszego obozu? Wypuściliście pod koniec marca singla, w zeszłym roku m.in. obok Necromanzer dzieliliście split The Extremity Of Dominion, wcześniej nie brakowało głośniejszych koncertów/imprez z Waszym udziałem (jak Black Silesia Open Air 2018) ale dla wielu sympatyków mogło to być zdecydowanie za mało.
Gallower: Siema, dłuższa cisza była spowodowana tym, że załatwialiśmy wszystkie sprawy związane z albumem (tu mam na myśli przełom 2019/2020). Gdy skończyliśmy nagrywki we wrześniu 2019 myśleliśmy, że udałoby się wszystko dopiąć i płytę wydać może i w grudniu 2019, jednak sami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że tyle z tym wszystkim zejdzie, zatem płyta ujrzała światło dzienne 10 miesięcy później. Co do imprez pokroju Black Silesia Open Air 2018 to właśnie po drugim demie skupialiśmy się bardziej na koncertach niż pisaniu materiału, co może i było dobre, ale miało wiele minusów – straciliśmy trochę impetu wydawniczego i opieraliśmy naszą działalność na tych dwóch demach. Co do pisania materiału zdecydowanie też zawsze ogranicza nas odległość, dwóch z nas studiuje w Krakowie i Cieszynie, a Tzar w tamtym okresie mieszkał na stałe w Mysłowicach.
MS: Informacja o wydaniu pełniaka bardzo mnie zaskoczyła. Wydaje mi się, że nie rozsiewaliście wokół siebie jakichś spekulacji czy plotek jak to czasami bywa w tzw podziemiu. Mieliście w planach sprawić niespodziankę? Obwieścić bez jakichś większych fajerwerków, że za niedługo nastąpi w Waszej karierze tak przełomowy moment, jak wydanie debiutu? Ilość polubień pod jednym z postów informujących o premierze Behold The Realm Of Darkness zdawałby się potwierdzać, że chcąc nie chcąc, udało się taki rezultat osiągnąć, choć nie zawsze poklask w mediach społecznościowych znajduje odzwierciedlenie w realnym świecie.
Gallower: Sam proces nagrywania płyty był przez nas ukrywany, nie dodawaliśmy żadnych zdjęć ani informacji, że takie cos ma miejsce, chcieliśmy po prostu uderzyć znikąd informacją o dokończeniu całej płyty, której premiera miała wkrótce nastąpić. Co do odzwierciedlenia w mediach społecznościowych to jak najbardziej się z Tobą zgadzamy, nie zawsze idzie to w parze z faktycznym zainteresowaniem. Informację o premierze staraliśmy się bardzo mocno rozpowszechnić na różne dostępne sposoby, m.in. przez takie platformy jak Facebook i różne funkcje promocji.
MS: Na Behold The Realm Of Darkness znalazło się klimatyczne intro i jedenaście kawałków. Część to sztandarowe numery w odświeżonej odsłonie, reszta to zupełnie nowy materiał. Jesteś szczególnie zadowolony z którejś z nowych kompozycji i czy jest nią Funeral In Vain, która w końcu jako singiel promowała album? Kulisy twórcze do któregoś utworu były jakimś szczególnym wyzwaniem dla tria Nocturnitier – Tzar - Speedfire?
Nocturnritier: To tak, moimi ulubionymi kawałkami stały się Damned Cavalry i Gutter Rats, z czego to pierwsze napisałem w głównej mierze z Tzarem, siedząc u mnie w domu w dwójkę i kombinując nad kawałkiem bangerem, który mógłby być fajnym otwieraczem, z kolei Gutter Rats skomponowaliśmy razem ze Speedfire na jednej z prób w dwójkę, a Tzar wniósł chwytliwy refren i tak powstał prosty metalpunkowy kawałek mocno inspirowany bębnami w stylu Hellhammer. Co do Funeral In Vain, to bardzo długo siedziałem nad tym kawałkiem i dużo rzeczy w nim zmieniałem, majstrując przy nim w swoim domowym zaciszu i co jeszcze ciekawe, przed nagraniem tego kawałka, ani razu nie odegraliśmy go na próbie. Po nagraniu gitar w Bestial Sound Studio Speedfire miał tydzień na wymyślenie do tego bębnów i tak powstała całość tego utworu. Personalnie kawałek mi się bardzo podoba, chciałem go urozmaicić, żeby słuchacz mógł poczuć silną immersję podczas czytania tekstu i wyobrażania sobie faktycznego opisu sytuacji w konkretnym momencie utworu. Podzieliłem go na trzy części i riffowo i tekstowo, po czym złączyłem w całość. Jeśli chodzi o kulisy twórcze to każdy z kawałków powstawał naturalnie, bez pośpiechu i nie był na siłę, stąd nie sprawiał nam trudności, zresztą gramy prosty nieskomplikowany metal.

Okładka debiutanckiego albumu tyskiego Gallower
źródło: metallum
MS: Mógłbyś nieco przybliżyć kulisy współpracy z Galinem w kontekście powstawania BTROD? To ważna postać na muzycznym podwórku jak i w procesie masteringu i/lub miksowania materiałów (których nagrywanie wówczas najczęściej odbywa się w warszawskim Bestial Sound Studio). Myślisz, że wspólne koncerty (ostatnio bodajże dzieliliście deski na Another Fukkin’ Day w stolicy) ułatwiły między Wami komunikację, tym samym czyniąc ostateczne brzmienie zgodne lub przewyższające oczekiwania Waszej trójki?
Nocturnritier: Galin sam jakiś czas temu zaproponował nam opcję nagrań u niego, a że chcieliśmy uciąć koszty nagrywek zdecydowaliśmy się na jego Bestial Sound Studio. Wiedzieliśmy, że gość siedzi totalnie w naszym klimacie, nie będzie narzucał nam swojej wizji, ostateczne brzmienie nie będzie nowoczesne (to był dla nas wysoki priorytet) i to wszystko wpłynęło na wybór jego studia. Po tym czasie personalnie uważam go za dobrego kumpla i wszystkie tego typu podziemne koncerty jak m.in. Another Fukkin’ Day wpływały pozytywnie na nasze relacje i dogadanie się w kwestii nagrywek. Sam proces mixingu w rękach Galina, był bardzo płynny ze względu na to, że mieliśmy wgląd na każdą kwestię, poprawiał wszystko według naszych zaleceń, nawet tak prostych i trywialnych rzeczy jak pogłos na wokalach, solówkach, poziom głośności instrumentów. Mastering przez Patricka W. Engela dopiął całość i dał nam brzmienie, które w pełni nas usatysfakcjonowało - wszystko było słyszalne, ale został zachowany brud i oldschoolowy klimat płyt lat 80 takich jak Obsessed By Cruelty, Infernal Overkill czy Persecution Mania, które były naszymi wyznacznikami docelowego brzmienia płyty.
MS: Równocześnie z Waszym albumem światło dzienne ujrzała wydana nakładem niemieckiego Destruktion Records kompilacja Tyrani Piekieł (będąca pewnie inspirowana utworem Vadera), na której znalazł się między innymi Gallower, ale także koledzy z Black Hosts czy Armagh. Odpowiadają Wam tego typu składanki lub splity pokroju wspominanego na początku rozmowy The Extremity... czy docelowo chcielibyście poszerzyć dyskografię przede wszystkim kolejnymi pełniakami?
Gallower: Uwielbiamy splity, kompilacje i wszystko co się wokół tego kręci, pomaga to przetrwać kapelom podziemia, ale oczywiście najważniejsze dla nas są pełniaki. Kontynuacja Behold The Realm Of Darkness jest w planach, niestety nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie kiedy to nastąpi, liczymy na to, że przez wakacje każdy z nas popracuje nad jak największą ilością riffów/tekstów/utworów i gdy odkujemy się trochę pieniężnie, przystąpimy do realizacji drugiego długograja.
MS: Na czarny thrash – nurt, który przez ostatnie kilka lat w głównej mierze odżył w Polsce dzięki takim załogom jak: Brudny Skurwiel, Bestiality czy także właśnie Gallower, zrobił się niezły hype. Wzrost zagęszczenia zespołów dzielących inspiracje latami 80 sprawił jednak, że muza brzmi do siebie podobnie. Co może Twoim zdaniem wyróżnić na tle innych kapelę, której w duszy grają Sodom, Destruction czy Venom? Nieco odmienne tematy tekstów (jak to jest w Waszym przypadku), szybsza/wolniejsza gra czy może docelowe poszerzenie grona odbiorców, niżeli skupianie się w pierwszej kolejności na aprobacie kolegów (co może podświadomie kształtować autorskie pomysły)?
Nocturnritier: Przede wszystkim to uważam, że właśnie jesteśmy jedną z tych kapel w nurcie czarnego thrashu, która stricte inspiruje się tymi latami 80 i nie wychodzi poza ich ramę czasową. Z tego co zauważyłem większość polskich kapel w black thrashu sięga po muzykę pokroju Nifelheim i kapel lat 90tych. W moim wachlarzu inspiracji nie pojawia się żadna kapela z tego okresu, nie tworzę riffów na ten styl. Dużo z polskich zespołów miesza takie Sodom, Kreator właśnie z Nifelheim, Darkthrone, Destroyer 666 i stosują blackowe czy nawet deathowe wokale, z dużą dozą riffów na wysokich tonacjach. Jeśli miałbym ci wypisać, które kapele poza oczywistymi Destruction, Sodom, Venom, Kreator, Bathory są dla mnie inspiracjami to podałbym Violent Force, Rigor Mortis, Living Death, Running Wild, Celtic Frost, Warfare, Darkness, Slayer, Sacrifice czy Charged G.B.H. Co do reszty kompanów z mojej kapeli to każdy ma trochę inny gust, Tzar faktycznie bardziej siedzi w blacku, a Speedfire nie ogranicza się niczym w muzyce i bardzo dużo trenuje na perkusji gry jazzowej.
Młodzi gniewni czyli Tzar, Speedfire i Nocturnritier
źródło: metallum
MS: Egzemplarze Behold The Realm Of Darkness w formacie CD można nabyć bezpośrednio od Was albo u kolegów (m.in. z Sign Of Evil Productions czy Blackened Force Records). Winyl zaś ma ukazać się we wrześniu w limicie 100 sztuk dzięki niemieckiemu Heathen Tribes. Jest szansa, że kilka placków w stosownym czasie trafi z Reichu bezpośrednio do Polski czy raczej przewidujecie powtórkę historii jak przy taśmie Funeral In Vain? Choć to żaden problem w obecnych czasach zamówić sobie płytę z innego kraju, to jednak miło byłoby kupić winyla polskiej kapeli we własnym kraju.
Gallower: To bardzo dobre pytanie i cieszymy się, że padło. Pierwotnie mieliśmy dostać 10% nakładu, ale udało się dogadać na 15% + 5 sztuk kupimy od wytwórni po kosztach produkcji. Czyli dla nas będzie 20 placków i na ten moment (14.06.2020) 17 z nich jest już zarezerwowanych, więc jeśli ktoś jest zainteresowany kupnem winyla bezpośrednio od nas, niech się śpieszy bo zostały 3 sztuki!
MS: Poza wymienioną Black Silesią w Byczynie czy nieco mniej uroczystą imprezą w stolicy, udało się Wam także dzielić deski m.in. z Angel Witch w łódzkim Magnetofonie, ostatnio zaś nawiedziliście Gliwice by wspierać absolutną ikonę ekstremy - brazylijskie Vulcano. Wspominasz szczególnie któryś z koncertów (niekoniecznie z wymienionych), a jeśli tak to co było w nim wyjątkowego?
Nocturnitier: Hmm, Black Silesia była chyba najlepszą imprezą na jakiej graliśmy, mimo tego że otwieraliśmy o 12 w południe przez co ludzi nie było dużo, bawiliśmy się naprawdę dobrze i na scenie i na całym festiwalu. Z kolei Angel Witch był jednym z najbardziej profesjonalnych koncertów, ekipa nagłośnieniowa była naprawdę ogarnięta i wszystko poszło gładko i cacy. Z kolei jedną z najciekawszych imprez, był gig w Gdańsku w 2018, podczas którego po trzecim kawałku właścicielka lokalu odcięła nam prąd w związku z ciszą nocną i koncert dokończyliśmy na salce prób zespołu Pandemic Outbreak.
MS: Zdjęcie promocyjne do Waszego debiutu powstało w otoczonej zielenią wsi Brenna, powiat cieszyński. Co wpłynęło na wybór akurat tej lokalizacji? Czy z tym regionem wiążą się jakieś legendy albo opowieści (także o wiedźmach), a może tamtejsze scenerie kojarzyły się Wam najbardziej z fikcyjną krainą Gallower, w której toczy się akcja utworów? Tak czy inaczej efekt jest mega klimatyczny.
Gallower: Przede wszystkim chcieliśmy zrobić zdjęcie w towarzystwie lasów i gór, to był nasz cel, zdjęcie miało wpływać na wyobraźnię słuchacza, pomagając mu wyobrazić sobie stworzoną przez nas średniowieczną krainę. Brenna była blisko, większość z nas już tam kiedyś była i bardzo lubimy to miejsce, a że pojechaliśmy tam w 6 osób razem z naszymi dziewczynami, to połączyliśmy kilka dni imprezy razem z sesją fotograficzną. Promocyjne zdjęcie do BTROD było wykonane za pomocą drona, a nasze kobiety odgrywały role wiedźm. O legendach żadnych nie słyszeliśmy, ale odbywa się tam raz do roku folkowa noc metalowa i mimo że nie jesteśmy fanami folku w metalu, tak przez lokalizację festiwal ma swój klimat.
Zdjęcie promujące album, na drugim planie posiadany przeze mnie fizyczny egzemplarz
Behold The Realm Of Darkness
MS: Wystarczy być tylko (i aż) dobrymi kumplami by tworzyć zgrany zespół? Myślisz, że wykształcona umiejętność rozgraniczania czasu na granie i wolnego w tak wąskim gronie przekłada się na to, że zespół nie rozleci się/nie dokona diametralnych zmian w składzie po realizacji np pierwszego demo? Okres 5 lat to taki trochę kamień milowy w działalności zespołu, podobnie jak wydanie pierwszego albumu.
Nocturnritier: Czas spędzony razem w zespole przez lata tylko umacniał nasze więzi, jeśli kiedyś mielibyśmy się rozstać jako kapela to byłoby to dla nas jeszcze cięższe. Stabilny skład to podstawa funkcjonowania zespołu i jego przyszłości, a bycie dobrymi kumplami właśnie taki stabilny skład tworzy. Bardzo nam to pasuje, że traktujemy zespół jako hobby/zabawę, a nie źródło dochodu, nie kłócimy się o żadne bzdury pieniężne, ani nic z tych rzeczy, dzięki czemu trwamy i do tej pory to działało, bo w końcu mamy za sobą ponad 5 lat razem. Duży wpływ na wzajemne porozumienie się mają też nasze charaktery, nie dążymy do żadnych konfliktów ani dram między sobą czy na pokaz.
MS: Wielkie dzięki za rozmowę. Życzę dalszych sukcesów i oby do szybkiego zobaczenia na koncertach!
Gallower: Dzięki za konkret pytania, Tobie też powodzenia w prowadzeniu strony, pozdro!
Zainteresowanych twórczością moich rozmówców odsyłam do mediów społecznościowych, gdzie można zapoznać się z materiałami chłopaków: