poniedziałek, 29 czerwca 2020

Metal Strike Recenzuje #10 - Wartodd "Pagan Pride"

Sztuka obcowania z przeszłością, czyli przewrotność w nowym interpretowaniu starych inspiracji 

Obecnie występująca niezliczona liczba kapel i projektów w praktycznie każdym nurcie metalu czyni niemożliwym do uczynienia wyczerpującego zgłębienia mimo szczerych chęci coraz to nowszych tworów oraz ich dokonań.
Dorobek prekursorów jakiegoś stylu jest nieoceniony w kontekście procesu tworzenia przez młode zespoły - choć inspiracje są zawsze mniej lub bardziej słyszalne, to jednak czasem zgoła odmienne interpretacje nadają nowej muzie w lepszego lub gorszego smaku.
Przez lepszy smak rozumieć należy znalezienie w dźwiękach swoistej ikry - autentyczności, dotknięcia idei samej w sobie, oddania ducha wartości lub antywartości, które towarzyszyły w pierwszych, spontanicznych aktach tworzenia i ekspresji.
Od swoich początków muzyka metalowa była kojarzona przez niezorientowaną większość negatywnie, gdyż burzyła coraz bardziej stopniowo doczesny, przyjazny dla ślepców, ale i pełen hipokryzji i zagrożeń dla co mądrzejszych, świat.
Za sprawą konkretnych grup, chcąc nie chcąc konkretny nurt zaczęto kojarzyć przede wszystkim z konkretnymi krajami.
Myśląc black metal, pierwszym skojarzeniem są przede wszystkim kraje Skandynawskie, ale także Francja czy Polska.
Wymienienie naszej Ojczyzny w kontekście czarnego metalu nie jest przypadkiem.
Polski bm, przede wszystkim z lat 90 cechuje się niesamowitym, niepowtarzalnym klimatem w brzmieniu instrumentów oraz w kompozycjach.
Liryki traktujące o dziedzictwie czasów przedchrześcijańskich, bitwach oraz wojnie z religią wyróżniają nieco tę scenę na tle innych, choć mniej lub bardziej niefortunne nawiązania czy inklinacje niektórych środowisk w oczach wielu słusznie lub niesłusznie określają dorobek części grup jako muzykę nienawiści.
Abstrahując od jakichś nieistotnych w kontekście dzisiejszej recenzji stricte politycznych naleciałości zapraszam na zapoznanie się z wyziewem rodem z tamtych lat, który jednak powstał bardzo niedawno. 

źródło: metallum

Kilka słów o kapeli i płycie

Wartodd to świeża kapela tworzona przez dwójkę młodych ludzi, którzy swą prawdziwą tożsamość skrywają pod pseudonimami Veles (wokal, gitara, bas) oraz Leszy (perkusja), ale także za tradycyjnym dla muzyków black metalowych corpse paintem.
Według internetowej witryny Encyclopedia Metallum (która poza samym zespołem jest w miarę wiarygodnym źródłem informacji) powstali w tym roku.
W tym czasie udało im się wypuścić trzy materiały - demo, singla (co ciekawe, w odstępie kilku dni po sobie) oraz omawiany album (który jak dotychczas jako jedyny ukazał się na nośniku fizycznym).
Pagan Pride ukazał się zarówno na płycie cd oraz na kasecie (w limicie 100 sztuk, w dwóch wariantach).
Za wersję na kompakcie odpowiedzialny jest niemieckie Ewiges Eis Records -  za taśmową rodzime Total War.
Płyta liczy sobie nieco ponad 35 minut, zaś lista utworów prezentuje się następująco:
  1. Intro 
  2. Quintessence Of Darkenss
  3. Unholy Eternal Flames
  4. Pagan Pride
  5. The Night Of Fullmoon (Graveland cover)
  6. Waldwolffe
  7. Into The Battle
  8. Nocturnal Mist
  9. Outro



tak prezentuje się wersja slipcase z czarną kasetą z nadrukami oraz wlepką
(druga wersja to regular tape z nalepką na kasecie)

Słów własnych kilka o albumie

Wartodd oraz ich debiutancki album Pagan Pride to prawdziwy wyziew rodem z lat 90.
Czarny jak dupa Szatana łomot nawiązujący do wspaniałych tradycji pogańskiego hatefull black metalu, sygnowanego materiałami takimi kapelami jak Graveland (co znalazło również wyraz poprzez cover jednego z utworów), Infernum czy Veles (co jeden z członków manifestuje stosownym wdziankiem).
Przy odsłuchu czuć również woń zagranicznych black metalowych załóg, takich jak niemieckie Nargaroth (z czasów Herbstlyed) i Moonblood, ukrańskie Nokturnal Mortum (z czasów Nechrist), fiński Satanic Warmaster czy norweski Darkthrone.  
Aż trudno uwierzyć, że wskrzeszenia ducha sprzed ponad ćwierć wieku z tak spektakularnym skutkiem dokonał duet ludzi, których w tamtym czasie nie było nawet na świecie.
Nic więc dziwnego, że nakład materiału niemal całkowicie się rozszedł (choć może istnieje jeszcze szansa nabycia wydawnictwa np poprzez Blackened Force Records), zaś same nagrania zyskały uznanie weteranów.  
Ostatnio katuję Pagan Pride na okrągło, choć pogańskiego black metalu słucham raczej sporadycznie, w przypływie jakiejś niewyjaśnionej mocy.
Mnie się album bardzo podoba i szczerze go polecam.
8/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz