Okrągły i pierwszy w nowym roku post zaczyna ciekawe plugastwo
Na warsztat recenzencki wjechał bowiem materiał będący efektem połączonych sił Lorda K. oraz Morgula, czyli jak można wywnioskować z tytułu posta black/deathowy DeathEpoch i debiutancki, limitowany do 500 sztuk długograj Abysmal Invocation.
Mająca swą premierę 6 października ubiegłego roku płyta trwa nieco 50 minut i liczy sobie 10 tracków (dwa covery - Bombenhagel Sodom oraz Ave Sathanas Acheron).
Album dostępny jest zarówno w wersji cyfrowej jak i na nośniku fizycznym (póki co tylko na CD).
Wydawcą jest Putrid Cult.
źródło: metallum
Album (niemalże) krok po kroku
Abysmal Invocation jest płytą stworzoną wedle ściśle określonego konceptu, wizji, z zachowaniem swoistego związku przyczynowo-skutkowego, jakiejś historii etc.
Zasługa w tym nie tylko powtarzających się jak mantra słów Abysmal Invocation i Genocide, przy których pojawia się stosowna numeracja, ale także zbliżona estetyka, która nie jest jak to czasami bywa na zasadzie kopiuj/wklej.
Cechą charakterystyczną jest wkomponowanie w war metalowy sznyt elementów ritual ambient oraz industrial noise, a czasami ograniczenie się do wymienionych (Abysmal Invocation, I Abysmal Invocation III).
Rolą tytułowej trylogii jest wprowadzenie/komentarz do treści niesionych ze sobą przez pięć numerów zatytułowanych Genocide.
Kto zna dokonania macierzystego projektu Lorda K. (Nekkrofukk) czy miał okazję/odwagę słyszeć przez krótką chwilę kanadyjskie Blasphemy, Revenge lub amerykańskich odpowiedników z Black Witchery ten wie, że nie otrzyma przyjemnych jak rurki z kremem dźwięków.
Szaleńcza perkusja, agresywne i chwytliwe riffy przeplatane epickimi, łamiącymi karki walcowatymi partami uzupełnione opętanymi wokalami traktującymi o zagładzie ludzkości.
O czym dokładnie traktują teksty utworów należy spytać twórców.Wieńczące płytę covery to bezceremonialne uderzenie, będące kultem dla piewców wojny i zniszczenia.
źródło: metallum
Odsłuch stanowił dla mnie wyzwanie
I naprawdę sporo czasu minęło zanim zdołałem unieść ciężar tego materiału.
Czy to z powodu osobistego zwrotu ku klasykom, także lżejszym?
Czy z powodu braku zbytniego przekonania do industrialnych wstawek?
Czy brakiem adekwatnego do odsłuchu nihilistycznego, mizantropijnego feelingu?
Cholera wie.
Na pewno należy pochwalić twórców za odwagę i pomysł na płytę, której odsłuch jakieś wrażenie zawsze zostawi.
Jedni pokochają ją swymi czarnymi sercami bez pamięci, inni znienawidzą i najchętniej wyrzuciliby do śmietnika, a ci ostatni (do których sam się zaliczam) zostaną w stanie ambiwalencji, z wyczuwalną chęcią ponownego odsłuchu w bliżej nieokreślonym czasie.
-----------------------------------------------------------------------------
Więcej info o kapeli:
https://www.metal-archives.com/bands/DeathEpoch/3540467640
https://www.facebook.com/DeathEpoch
https://deathepoch.bandcamp.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz