sobota, 15 sierpnia 2020

Metal Strike Recenzuje #15 - AntiFlesh "Ashes"

Myślą przewodnią tej recenzji będzie słynne rodzime porzekadło/powiedzenie

Jeśli zastanawia Was o jaką sentencję chodzi, pozwolę ją tu przytoczyć - "cudze chwalicie, swego nie znacie".
Abstrahując od ogólnie panujących trendów odrzucenia wszelakiej troski o jakość nagrań, a tym samym nieraz na wskroś otaczania kultem na wpół amatorskich/spartańskich warunków produkcji przy jednoczesnym spustem nad tajemniczą atmosferyczno - nihilistyczno - egzystencjalną aurą rozsiewaną chociażby przez dokonania będącej dla wielu najlepszą rodzimą kapelą bm na moment obecny, jaką jest krakowska Mgła,  dziwić nieco może brak aprobaty ze strony rodzimych wydawców dla twórczości rodaków spod szyldu AntiFlesh.     
Tegoroczny, omawiany nieco niżej materiał bowiem mimo niewątpliwego "pójścia z duchem czasem", a tym samym spełniania pod względem produkcji jakichś powszechnych standardów, chcąc nie chcąc niezależnie od preferencji powinien nieco uwagi otrzymać.
Zapraszam do recenzji i przybliżenia nieco sylwetki kapeli.

źródło: metallum

Szereg niezbędnego info

AntiFlesh to wrocławska załoga istniejąca od 2013 roku.
Kapele tworzą muzycy występujący wciąż lub niegdyś w formacjach Necrosys oraz Devilish Mill.
Poza tegorocznym długograjem zatytułowanym Ashes mają także w dorobku demo/epkę In Peccatis Nostris In Sanguine oraz split Underground Covenant - Anal Terror II.
Możliwość odsłuchu Ashes możliwa jest od końcówki lutego tego roku na platformie bandcamp, lecz niedługo pojawić ma się na nośniku fizycznym.
Tu warto chwilę zatrzymać się i wspomnieć o wydawcy, a mianowicie o kolumbijskim Tribulacion Productions, który podjął się puszczenia materiału w świat.
Choć sam spoglądam z życzliwym uśmiechem w kierunku labeli oraz kapel z tamtego regionu świata, to jednak wytwórnia istniejąca od niemal 30 lat i mająca jakieś kontakty ze słynnym francuskim Osmose Productions rozbudza chcąc nie chcąc myśli o jakimś sukcesie i budzi wśród lepiej zorientowanych mniejszy lub większy respekt.   
Zmierzając jednak do meritum, a mianowicie do zawartości albumu, całość utrzymana jest w black metalowej stylistyce z nieco miejscami deathowym sznytem.
Pierwsze skojarzenia: wspominana wyżej Mgła, Furia, nieco Behemoth (era Demigod), Hate, Belphegor albo Watain, Shining czy Satyricon z ery Now Diabolical.
Ashes liczy sobie 8 utworów, trwających łącznie około 34 minut.
Lista utworów prezentuje się następująco:
  1. Rigor Mortis
  2. In Hell Of Ice
  3. Decapitating My Soul
  4. I
  5. Painting with Blood
  6. Lux in Tenebris
  7. Act I
  8. Act II

Komentarz do zawartości muzycznej

Ashes jest bardzo przyzwoitym materiałem, zarówno pod względem produkcji jak i zawartych na niej kompozycji.
Ogromną mocą pełnego albumu wrocławian są tworzące niepowtarzalną atmosferę trwające nieraz znaczną część utworów choć spokojniejsze pod względem wysiłku momenty skłaniające do jakiejś autorefleksji.
Częste zmiany tempa gry, odwaga do grania solówek bliższych nieco klasycznym dokonaniom chociażby Paradise Lost, zamiast grania na jedno kopyto niewątpliwie świadczy o dawaniu przez członków formacji 100% z siebie podczas procesu tworzenia oraz gry. 
Zbyt duże natężenie jednak tak skrojonych riffów względem długości materiału oraz ilości utworów pozwala czerpać przyjemność jedynie w wybranych fragmentach poszczególnych kawałków, aniżeli od deski do deski.
Uważam jednak, że AntiFlesh z powodzeniem mógłby stawać w szranki/ supportować w odpowiednich okolicznościach wyżej wymienione zespoły - na pewno nie ujęłoby to w żaden sposób widowisku muzycznemu, zaś polscy wydawcy nie byliby ani trochę rozczarowani poszerzając swój katalog wydawniczy o Ashes.
7,5/10

Media Panów z AntiFlesh:
     


piątek, 14 sierpnia 2020

Metal Strike Recenzuje #14 Fadheit - "Inhaling The Trauma" (Putrid Cult)

Zawsze z wielkim zaciekawieniem śledzę dokonania młodych kapel

Wiąże się to nie tylko z szansą "bycia na czasie" (choć akurat ta kwestia jest najmniej istotna, gdyż podążanie za trendami nie jest zbytnio w mej naturze), ale przede wszystkim z możliwością odnalezienia jakichś cech wspólnych między załogami a sobą samym, jak również nawiązaniem jakiegoś kontaktu poza muzycznego (choć tutaj niekompatybilność osobista z miejsca kształtuje obraz relacji). 
Biorąc pod uwagę chcąc nie chcąc wspomniany wyżej aspekt towarzyski (często zaburzający w miarę obiektywną ocenę dokonań konkretnej nuty), dokonania grup z najbliższego podwórka (w moim przypadku ze specyficznego łódzkiego półświatka) w szczególny sposób są przeze mnie obserwowane i wnikliwie badane.
Dzisiejsza recenzja będzie jedną z tych, których pisanie stanowi czystą przyjemność i jednocześnie mega wyzwanie, gdyż muzyka grana przez kapelę, a raczej projekt/duet stylistycznie do zwyczajnych nie należy. 
Poznajcie łódzki Fadheit oraz ich debiutancki długograj Inhaling The Trauma.

zdjęcie okładki zaczerpnięte z fanpage'a kapeli


Słów kilka o kapeli i wydawnictwie

Kapela powstała w 2018 roku w Łodzi.
Tworzą ją muzycy znani z występów w innym, podobnym stylistycznie zespołem Odium Humani Generis, który jednak ma nieco dłuższy staż istnienia.
Ujmą zarówno dla macierzystej grupy z której wywodzą się muzycy Fadheit jak i najbliższego otoczenia obu składów byłoby stwierdzenie, że młodszy z nich jest jakimś pobocznym, mało istotnym tworem, gdyż oba mają się czym pochwalić.
OHG wyrusza niedługo w trasę po Europie u boku gruzińskich piewców autodestrukcji Psychonaut4 oraz wydaje płyty nakładem obiecującego włoskiego labelu Cult Of Parthenope, zaś Fadheit poszerza swój dorobek (wcześniej ukazała się bowiem ep-ka zatytułowana Stilleben)  także full albumem z pomocą rodzimego wydawcy Putrid Cult (który swoją drogą można nabyć w preorderze poprzez stronę sklepu wytwórni).
Przechodząc jednak do suchych faktów, zespół współtworzą:
  • Selbstmord - wokal, gitara oraz bas
  • Murukh - perkusja 
Inhaling The Trauma trwa 36 minut i liczy sobie 10 ścieżek (część to zagrane i zaśpiewane utwory, część to instrumentale, a reszta przejmujące monologi).
Całość utrzymana jest w konwencji depresyjnego black metalu.
Lista kawałków prezentuje się następująco:
  1. Nikt już nie przejdzie
  2. 2017 - jak każdy inny
  3. Ruhe
  4. Na twoją twarz pluje
  5. Warte mal
  6. Euphoria Of Self-Destruction
  7. Noch Leben
  8. XII - idziesz tam. Tak trzeba...
  9. F13.2.
  10. Exhaling The Trauma


Opinia o zawartości muzycznej

W przypadku Fadheit trudno mi zachować jakąkolwiek obiektywność - ten łódzki projekt kupił mnie od samego początku. 
Będący w części oparty na rozbudowanym/poprawionym materiale z ep-ki Stilleben debiut pomimo krótkiego stażu kapeli i nota bene początku przecierania przez nią muzycznych oraz profesjonalnych wydawniczych szlaków, wydaje się stanowić punkt/cel, w którego kierunku projekt w pełni zrealizował/zdołał zawrzeć niespotykaną na krajowym rynku wizję/ideę walki z ciemną stroną natury ludzkiej egzystencji.    
Muzyczne inspiracje szwedzkimi ikonami depresyjnego grania spod szyldu Lifelover oraz Shining są momentami w opór widoczne, lecz jak to bywa w przypadku DSBM trudno te fascynacje tłumaczyć w kategorii pójścia na łatwiznę/braku autentyczności.
Zawarty w brzmieniu, wokalach oraz w warstwie lirycznej negatywny ładunek emocjonalny, który każdy z osobna człowiek stara się na co dzień ukrywać przez otaczającym go światem, a który znajduje ujście poprzez taką a nie inną grę, definitywnie wyróżnia tą niszę w bm na tle pozostałych podgatunków.
Podobieństwo doświadczeń głoszonych przez kogoś innego pozwala bowiem choć na chwilę poczuć solidarność, współczucie, a tym samym nieco ten bagaż negatywnych przeżyć uczynić bardziej znośnym do udźwignięcia.
Tytuł wydawnictwo jak mało co pasuje do/odzwierciedla z czym możemy spotkać się po pierwszych kilku minutach odsłuchu.
Inhaling The Trauma to codzienne życie/walka, nierzadko (a raczej zazwyczaj) nierówna z ograniczającymi, zatruwającymi jestestwo faktami, na które wpływ zawsze był nieobecny/został utracony z biegiem czasu bezpowrotnie i który rzutuje na teraźniejszość.
Oddychanie nią/ wdychanie z każdą sekundą świadomości ciężaru odczucia własnego wybrakowania, błądzenia z opłakanym skutkiem.
Miałem możliwość kilkukrotnie słuchać każdą ze ścieżek dźwiękowych na długograju Fadheit zarówno wczoraj (tzn w dzień premiery na kanale Black Metal Promotion w serwisie YouTube), w nocy z czwartku na piątek jak i właśnie w chwili kiedy piszę te słowa.
Intensywność/ głębia wglądu w siebie samego różni się co prawda od stanu ogólnego słuchającego, lecz zawsze pojawiającym się odczuciem jest świadomość finalnego wyobcowania w cierpieniu pomimo całego, czasem niewspółmiernego z zasługami dobra jakim otaczani jesteśmy przez ludzi nam bliskich i życzliwych.
Wielki honor stanowić będzie dla mnie zakup tegoż wydawnictwa w stosownym czasie - wielkim zaszczytem byłaby dla mnie również rozmowa z twórcami dewizy będącej motywem przewodnim albumu jak i całego projektu/idei życia przeciwko życiu, przeciwko Tobie (Gegen leben, gegen dich)
9/10 

Linki kapeli:

Link do osłuchu Inhaling The Trauma, a także Stilleben:

Link do sklepu Putrid Cult, przez który można nabyć omawiany długograj jak i również inne świetne materiały różnych wykonawców z krajowego oraz zagranicznego ekstremalnego podziemia: