30 recenzja na blogu i kilka słów na wstęp
W kolejnej okrągłej odsłonie przemyśleń nt metalowych wydawnictw możliwie jak najbardziej świeżych na warsztat brana trzecia płyta chilijskich thrashowych weteranów z Apostasy.
Wydany 30 lat po debiucie i 3 po drugim długograju, mniej lub więcej lat po licznych pomniejszych wydawnictwach album Death Return miał swoją premierę niecały tydzień temu, a mianowicie 14 maja.
Ukazał się on nakładem rodzimego Fallen Temple, trwa 39 minut i liczy sobie 7 utworów.
źródło: metallum
Płyta numer po numerze
Album zaczyna kompozycja Intro/Death Returns.
Po dwóch minutach instrumentalnego wstępu i rozgrzania instumentów nadchodzi odpowiednia część utworu.
Kawałek można określić jako szybką, agresywną, black thrashową naparzankę z demonicznym wokalem.
Brzmienie instrumentów nie zostało poddane żadnym celowym zabiegom nadawania przesadnej surowości, obskurności czy piwniczności - ot czysta południowoamerykańska furia broniąca się sama.
Następny na trackliście jest Jus Primae Noctis.
Mimo porównywalnego tempa zaobserwowałem tu nieco mniej wigoru w grze - być może takie odczucie podyktowane jest specyfiką nurtu jakim jest czarny thrash, a dokładniej jednym ze sposobów jego grania (szybkość i melodyjność kosztem smoły i piwnicy).
Są zmiany tempa, ze wskazaniem na klimatyczne zwolnienia, nie brakuje także solówek.
Son Of Hate to trzeci track.
Podobnie tak jak w przypadku tytułowego numeru chwilę należy odczekać do bardziej energicznego momentu.
Te oczekiwanie ma także miejsce nieco dalej w utworze - jak można się spodziewać, bardziej klimatyczne wolniejsze partie zwiastują kolejne urywające dupę gitarowo-perkusyjne uderzenie, które jest wielką mocą nie tylko tej ścieżki, ale i całej płyty.
Czwarty na płycie jest Deceased In Funeral.
Choć kompozycja wpasowuje się w to muzycy chcieli przekazać/pokazać swoją grą i stylistyką (szybki, agresywny thrash) jest ona mimo tego zdecydowanie spokojniejsza.
Można to zaobserwować zarówno poprzez wolniejsze tempo narzucone sobie przez zespół, jak i w mojej ocenie lżejsze granie ze znacznie mniej "ostrym pazurem" i minimalnym ciężarem.
The Great Apostasy/The Night to najdłuższa z kompozycji - trwa łącznie prawie 9 minut.
Pierwsza część to trwający około 3 minut instrumental - ciąg dalszy to rozpędzająca się dość stopniowo i nieoczywiście z każdą chwilą oraz nabierająca niebywałej ciężkości naparzanka.
W kulminacyjnym momencie mamy do czynienia z istnym szaleństwem.
O przedostatnim Praise Of Darkness trudno powiedzieć więcej niż dosłownie kilka słów.
2 minutowy track na złapanie oddechu zarówno przez zespół oraz słuchaczy - poniekąd wstęp do ostatniego kawałka.
Z POF i zamykającym płytę OTA można byłoby uczynić to samo co w przypadku poprzednich, łączonych kawałków.
Jeżeli mowa o końcu płyty i rozwinięciu tajemniczego skrótu, to tam czeka na nas prawie 7 minutowy Obey The Antichrist.
W każdym wypadku dźwięk kościelnych dzwonów na początku utworu jest dobrym pomysłem.
Utwór jak przystało na zamykacz z uwagi na chęć jak najlepszego oddania czci Władcy Ciemności rozkręca się stopniowo, by ostatecznie swoim dzikim, nieokiełznanym, ciężkim jak nigdy wcześniej demonizmem uderzyć epicko niczym cepem bojowym we wszystko co święte oraz dobre.
Podobnie jak w przypadku wszystkich poprzednich ścieżek OTA kończy się nad wyraz skromnie - gitary po prostu milkną.
źródło: bandcamp
Kilka słów na koniec i ocena
Pomimo tego, iż Panowie z Apostasy naprawdę wiedzą jak grać fajny, energiczny black thrash, spotkanie z nimi nieco mnie wymęczyło.
Death Return to płyta bardzo przewrotna - dająca i odbierająca jednocześnie słuchaczowi siłę oraz zaparcie do dalszego słuchania.
Wydaje mi się, że jest to podyktowane grą odrobinkę na jedno kopyto, z miażdzącą przewagą prędkości kosztem klimatu, ciężaru, którego czasami przesadnie brakowało.
Choć w przypadku części zespołów z tego/jakiegokolwiek innego nurtu granie w bardzo zbliżony sposób przez całą płytę może nie przeszkadzać w odbiorze, w przypadku DT mimo szczerych chęci tak otóż nie jest.
Utwory mogłyby być również nieco krótsze - kto wie, może to uczyniłoby album łatwiejszym w odbiorze?
Może zabrakło nieco widniejącej na okładce śmierci i kultu diabła/zła, które bardziej rzuca się w oczy w spisie utworów niż przy odsłuchu?
Na plus zasługuje jakość produkcji, odczuwalna z każdą minutą fajna współpraca całego zespołu oraz wiążąca się z tym pewność i konsekwencja tego, co się robi.
Poszczególne epickie momenty do wychwycenia w każdym z tracków i przewijające się bogato szaleńcze, przepełnione wkurwem uderzenia (o których wspominałem wyżej) również są czymś, co czyni ten album nienajgorszym.
Ocena: 3,5/5
Apostasy w sieci:
- https://www.metal-archives.com/bands/Apostasy/21823
- https://thegreatapostasy.bandcamp.com
- https://www.facebook.com/apostasych
- https://shop.fallentemple.pl/apostasy-death-return-cd-p-12179.html