niedziela, 26 lipca 2020

Piwniczne Widziała - czyli co słychać w undergroundzie #3

Po nieplanowanej przerwie powrót przeglądu dokonań rodzimych kapel


W tej odsłonie kilka słów o ubiegłorocznych dokonaniach takich formacji jak Boltcrown, Azels Mountain, Black Hosts, Nyctophilia, a także Haunted Cenotaph (także rozstrzał stylistyczny dość szeroki).



Boltcrown - Darkness Calling


Na pierwszy ogień kapela ze stolicy i ich debiutancki album z października 2019 roku.
Istniejąca w latach 2013 - 2019 (tak, chłopaki po wydaniu albumu zwinęli manatki) formacja ma w dorobku poza omawianym długograjem epkę Reign Of The Damned, która ujrzała światło dzienne pięć lat wcześniej (tj w 2014)
Muza Boltcrown to mix heavy o speed metalu, także o smętach można zapomnieć.
Darkness Calling liczy sobie prawie 33 minuty i 7 autorskich kawałków + cover Kata (Czarne Zastępy).
Słychać, że utwory nagrane zostały z dużym zaangażowaniem - szybko, energicznie, zaś wokalista w pełni wykorzystał swój potencjał.
Szkoda, że zespół zdecydował się na tworzenie utworów w języku angielskim, bo cover legendy polskiego metalu wyszedł im wyjątkowo dobrze - klimat został utrzymany.
Szczerze to wątpię, żeby zebrali się do kupy i powrócili, a naprawdę szkoda.

źródło: metallum

Media społecznościowe:
https://www.metal-archives.com/bands/Boltcrown/3540390376
https://www.facebook.com/boltcrownband/
https://www.youtube.com/watch?v=xJu_h911iZs


Azels Mountain - Wieczny Sen

Istniejąca od 2013 pagan black metalowa horda z Dolnego Śląska.
Wieczny Sen to trzecie wydawnictwo, a drugi pełny album w dorobku zespołu.
Zarówno omawiany jak i wydana wcześniej Góra Milczenia ukazała się nakładem Werewolf Promotion. 
Płyta liczy sobie 7 autorskich numerów, a także cover ikony pagan black metalu - norweskiego Enslaved (Allfadr Odin), dając łącznie nieco ponad 43 minuty grania.
Kawałki są klimatyczne - nie brakuje zarówno szybkiej, brutalnej naparzanki jak i wolniejszych, epickich, momentów podczas których można się zreflektować. 
Wielkie uznanie za tworzenie liryk w rodzimym języku oraz poruszanie tematów bliskich rodzimej wierze i uderzaniu w chrześcijańską zarazę.
Jestem ciekawy kolejnego wydawnictwa świdnicko-wrocławskiej załogi.

źródło: metallum

Media społecznościowe:


Black Hosts - Times Of Eternal Torture

Tych panów młodszemu pokoleniu kuców raczej nie trzeba przedstawiać.
Banda buraków ze Śląska łojąca oldskulowy thrash w klimatach niemieckich Violent Force czy Living Death dająca upust swojej agresji nieprzerwanie od 2017 roku.
Wychodząc w końcu z piwnicy udało im się własnymi siłami wydać pod koniec ubiegłego roku całkiem przyjemnie brzmiącą płytę.
10 kawałków daje nieco ponad 33 minuty grania.
Co można im zarzucić w kontekście płyty (tj nieco bardziej płaskie brzmienie w porównaniu z demówkami), można im wybaczyć przychodząc i oglądając ich na żywo - jest to bowiem koncertowa petarda, siejąca spustoszenie w ludziach niczym granat odłamkowy.
Z tego co obiło mi się o uszy, mają w planach czymś uderzyć, ale kiedy to nastąpi, nie mam bladego pojęcia.

źródło: metallum

Media społecznościowe:

Nyctophilia - Bezdeń

Zapewne ten zespół, a raczej projekt jest znany/kojarzony wśród czytelników tego bloga, lecz ja o jego istnieniu dowiedziałem się dopiero niedawno.
Istniejący od 2014 roku jednoosobowy hord wykonujący atmospheric/depressive black metal może pochwalić się dość bogatą dyskografią - omawiany Bezdeń to piąty pełniak, poza nim naliczyć można dwie ep-ki, niezliczoną ilość singli i demówek (najnowsza wyszła w czerwcu tego roku, ale zdecydowałem się poświęcić  innemu wydawnictwu).
Taki rodzaj bm to muza, którą można lubić lub nie, lecz nie można twórcy odmówić uznania za warsztat instrumentalno-wokalny.
5 utworów oraz outro dających łącznie 32 minuty materiału naprawdę mogą się podobać.
Muzyka z duszą, klimat bliski egzystencjalnym wędrówkom wgłąb siebie, podróżom w las oraz podobnym przedsięwzięciom.

źródło: metallum


Media społecznościowe:


Haunted Cenotaph - Haunted Cenotaph

Omawianym materiałem w normalnych okolicznościach byłby tegoroczny Abyssal Menace, lecz tylko dwa spośród siedmiu dostępnych skłaniają do przypomnienia sobie zeszłorocznej ep-ki działającego od 3 lat kwartetu z Rzeszowa.
Death doomowy walec, a raczej zwalisty, ciężki i obskurny kloc moloch, jakim muzycznie jest Haunted Cenotaph wypuścił w zeszłym roku naprawdę srogi materiał.  
Intro i cztery numery trwają łącznie nieco ponad 26 minut, choć można odnieść wrażenie, że nigdy się nie skończą (ku uciesze lub na nieszczęście słuchającego).
Płyta ukazała się nakładem Fallen Temple.
Mając w pamięci jeszcze wcześniejszy, pierwszy materiał (Nightmares From Beyond) oraz dwa dostępne kawałki z Abyssal Menace jestem spokojny o formę Rzeszowian i mimo nieco innych gustów czekam na pełną możliwość odsłuchu.

źródło: metallum

Media społecznościowe:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz