wtorek, 29 grudnia 2020

Metal Strike Recenzuje #19 Waroath "Infernal Tortures Blades" (Putrid Cult)

Koniec roku to zawsze okres nieco luźniejszy

Abstrahując od wskazanego pośpiechu związanego z obchodzeniem w jakikolwiek sposób okresu świątecznego czy sylwestrowego szaleństwa, te kilka ostatnich dni w roku mija w specyficznym tempie.
Niby wszystko odbywa się wciąż na poważnie, a z drugiej strony raczej każdemu wszystko przychodzi z większym dystansem i mniejszym ciśnieniem.
Tak jak niedługo po pracy - luz bywa nieodzownym stanem.
Klimat taki sprzyja trzeźwemu spojrzeniu - również na walory czyjejś twórczości.
W 18 odsłonie recenzji, o nietypowej, wczesnej porze, na odsłuch wpada pomorsko-warszawski Waroath oraz ich tegoroczny pełniak Infernal Tortures Blades.

źródło: metallum

Garść informacji

Zespół istnieje od 8 lat i poza wyżej wymienionym długograjem na w dorobku dwie demówki oraz split.
Skład kapeli zmieniał się na przestrzeni lat, lecz trzon formacji stanowią niezwykle aktywny, zaangażowany w szereg przedsięwzięć perkusista Wened Wilk Sławibor oraz znany przede wszystkim z występów w Empheris Adrian.
Skład uzupełniają basista Sarkofag oraz gitarzysta Vorthax.
Muzę graną przez Waroath można określić jako oldskulowy black metal pozbawiony blastów, obdarzony natomiast ciekawymi wpływami heavy, thrash metalu, które jednak nie czynią go sztampowym, prostackim black thrashem.
Od początku panowie związani są z labelem, którego nazwa wielokrotnie padała na blogu.
Płyta liczy sobie 7 utworów, dających łącznie 38 minut materiału.
Lista numerów:
  1. Triumfujące hordy księżyca
  2. Wulkaniczny atak huraganu (Zakon szkarłatnej czerni)
  3. Rasa wieczystego mroku
  4. Black Temple of aVoid
  5. Altar of The Elder Gods
  6. Korowód cieni śmierci
  7. Opętańcza wizja przeznaczenia
źródło: metallum


Ocena zawartości muzycznej

Choć tytuły kawałków mogą w jakiś sposób bawić, to muza skrywana pod stanowi wielką moc formacji.
Teksty, zaśpiewane szorstkim, agresywnym głosem, które przede wszystkim zawierają jakąś logiczną, pozbawioną jakiejś wielkiej tajemnicy i filozofii treść w połączeniu z chwytliwymi riffami sprawiają, że Infernal Tortures Blades przyjemnie się słucha.
Nie bez powodu na początku swoich wywodów wspomniałem o stanie wyluzowania, braku napinki, swobody wyrażania tego co siedzi wewnątrz.
Albowiem od początku słychać jest i czuć, że osoby składające się na zespół czyniąc swoją twórczą powinność nie chcą nikogo udawać na siłę.
Choć taki rodzaj blacku budzi moja skojarzenia z twórczością takich, nota bene również podziemnych kapel jak Anaboth czy Deep Desolation, muza całej wymienionej trójki przypada mi do gustu. 
Bardzo fajnie, że większość kawałków jest po polsku - choć może to uchodzić/czasami faktycznie czyni kompozycje w jakiś sposób słabszymi w odbiorze, tym razem jednak dodaje rodzimemu klimatowi tych diabelskich rogów.
Kult rozumianego w szerokim spektrum zła podany prosto, w dobitny sposób na tacy.
Choć za pierwszym razem płyta mnie nie porwała, o tyle przy kolejnych odsłuchach wrażenia są z goła inne.


ciemność, widzę ciemność - uroki odsłuchu po nocce, gdy ta powoli się kończy

------------------------------------------------------------------------------
Zespół w witrynie metallum: https://www.metal-archives.com/bands/Waroath/3540371426
Link do osłuchu: https://www.youtube.com/watch?v=c7IwBGC565k

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Metal Strike Recenzuje #18 - Dismembered Flesh Mutilation "Necrophiliac Decomposition" (Putrid Cult)

Treści oraz formy ich wyrazu zmieniały się w metalu przez wiele lat


Optymalne ekstremum nie istnieje - każda skrajność jest poza kontrolą.
Choć zarówno zwrócenie się muzycznie w stronę Pana Ciemności jak sianie gorszenia przez obsceniczne obcowanie z różnorakimi formami śmierci nie szokuje aż tak bardzo jak na początku, to jednak energia płynąca z nawiedzonych dźwięków płynie równym rytmem.
Narodziny i rozwój szerokopojmowanej muzyki deathmetalowej choć z czasem zaczął poszerzać swoje spektrum liryczne o zagadnienia natury światopoglądowej czy politycznej, w dużym stopniu wciąż hołduje okropności do których zdolny jest człowiek. 
Filmy grozy, dokonania słynnych, wpisanych także w kulturę masową morderców czy mroczna strona ludzkiej natury pchająca ludzi do zbrodni czy samobójstwa - tematy popychające ludzi do różnych czynów...
W tym także rzecz jasna aktywności artystycznej, tekściarskiej - okraszonej makabrycznymi dźwiękami.
W dzisiejszej, przedświątecznej odsłonie recenzji debiutancki pełniak formacji o przyjaźnie brzmiącej nazwie Dismembered Flesh Mutilation - Necrophiliac Decomposition



Informacje o zespole

DFM to polska kapela grająca brutal death metal/goregrind.
Skład zasilają m.in. muzycy znani z występów w Nekrofukk (Kaos) czy Feto in Fetus (Michael Myers) oraz niejaki Butcher oraz Bloodborne.
Lirycznie Panowie oscylują wokół takich tematów jak przemoc, tortury czy morderstwo.
Licząca sobie aż 12 utworów płyta daje łącznie 30 minut sieczki, której sprostać umieją tylko najtwardsi.
Wydawcą jest rodzimy label Putrid Cult 
Playlista (zdecydowanie najtrudniejsza rzecz podczas pisania tej recenzji/opinii):
  1. Ulcerated Vagina Filled with Maggots
  2. Shredded Mature in a Stone Grinder
  3. Raped by The Hatchet
  4. Orgy in The Morgue Full of Decomposing Secretion
  5. Arnold God of Whores and Flies
  6. Sadomasochistic Trepanation of Skull of a Musty Dwarf
  7. Cooking Children's Entrails From The Rosary Ring
  8. The Guartered Torso of The Pregnant Bride
  9. Zombie Apocalypse (Mortician cover)
  10. Anorectic Breast Barbecue
  11. Death Incjetion
  12. The End of Suffering


Ocena zawartości muzycznej

Jeżeli lubicie poczuć się lub fantazjucie o wpadnięciu i zmienieleniu na drobną papkę przez kombajn albo po prostu jesteście fanami szybkiej, brutalnej muzyki, to debiut DFM powinen przypaść Wam do gustu.
Zabójcze, miażdżące twarz i urywające dosłownie i w przenośni głowę riffy, perka jak z karabinu i nawiedzony wokal to coś, co niezależnie od gustów i guścików wywoła specyficzny uśmiech na twarzy oraz 
Gratka dla fanów Dead Infection, Exhumed, Blood, Napalm Death, Terrorizzer czy AxCx.
Ocena tak samo krótka i treściwa jak płyta - nie świadczy to jednak w żaden sposób, o ujmie dla dokonań twórców.
----------------------------------------------------------------------------
Info o kapeli i fragment do posłuchania:
https://www.metal-archives.com/bands/Dismembered_Flesh_Mutilation/3540475776
https://www.facebook.com/DismemberedFleshMutilation
https://www.youtube.com/watch?v=bNB5V9KN64Y

czwartek, 17 grudnia 2020

Metal Strike Recenzuje #17 - Elegis "Kultus"

To, że Polska metalem stoi wiadomo nie od dziś

Jest to przecież notabene jedyny, rozumiany szeroko nurt w muzyce, której reprezentanci znani są i koncertują na całym świecie.
Vader, Behemoth, Hate, Decapitated, Azarath, Mgła, Infernal War - to tylko niektóre formacje, które zna się równie dobrze z kraju nad Wisłą jak i za granicami.
Wyżej wymienione są jedynie wierzchołkiem góry lodowej, gdyż kapel mniej lub bardziej znanych jak i nowopowstałych, budujących od lat swoją renomę tworów jest na pęczki w każdym nurcie.
Nieprzerwanie od lat 80 każde pokolenie metalowców ma swoich idoli, z wielkim sentymentem patrząc w przeszłość oraz niejednokrotnie inspirując się czarcim dziedzictwem, kiedy pada pomysł grania autorskiej muzyki.
W moim odczuciu nurtem w metalu, który miał i ma wciąż duży wpływ na rodzimą kulturę metalową  jest death metal spod znaku wymienionej wyżej piątki, a także Argmagedon, Imperator, Betrayer, Dead Infection, Violent Dirge czy Hazael.
Dzisiejsza odsłona poświęcona będzie naszym rodakom działającym na obczyźnie, a konkretniej grupie Elegis.

źródło: metallum


Przybliżenie wizerunku kapeli oraz albumu

Elegis istnieje od roku 2011 i tworzy nowocześnie brzmiący, energiczny, żywiołowy death metal, działając na co dzień w norweskim regionie Rogaland.
Trio tworzą muzycy związani z dębińskim Patricide (wokalista i gitarzysta Baron oraz basista Mantas), a także warszawskim Thunderwar (bębniarz Krzysztof Klingbein).
Skład formacji ustabilizował się w roku 2019, gdyż wcześniej zespół funkcjonował jako twór jednoosobowy.
Kapela ma na koncie demówkę Hail to The Tyrants, split ze śląskim Immemoratus, a także dwa full albumy - omawiany tegoroczny Kultus, a także wydany trzy lata temu Superhuman Syndrome.
Jeśli mowa zaś o samym albumie, to trwa on nieco 43 minuty i liczy sobie 8 numerów.
Lista utworów:
  1. Apollyon Ave
  2. I Am The Shadow Of Thorns
  3. Luminous Pantheon
  4. Kultus
  5. Aeon Omega
  6. Deus Arcana
  7. Havoc
  8. Anthem Of The Dead Ones
źródło: metallum

Komentarz odnośnie zawartości muzycznej

Kultus jest płytą bardzo dobrze zagraną i wyprodukowaną.
Słychać i czuć, że panom granie sprawia przyjemność.
Nie ma tutaj żadnych niespodzianek - przez 40 minut słyszymy materiał utrzymany w duchu Behemoth z czasów Demigod czy nowszych nagrań Hate.
Choć nie każdemu taka konwencja musi się podobać i zespół niejako z tego powodu może z tego powodu zniknąć pośród wielu podobnych (co wynika również z przesytu muzycznego podziemnego rynku), to jednak fanom mocnego grania na pewno przypadnie do gustu.
Na pewno dużą rolę w popularyzacji dokonań Elegis pełniłaby promocja i zasilenie szeregu jakiegoś labelu.
Stąd moja prośba do zaglądających na stronę możnych - rzućcie okiem na dokonania panów.

------------------------------------------------------------------------------
Więcej o i od kapeli:
https://www.metal-archives.com/bands/Elegis/3540390286
https://www.facebook.com/elegism
https://elegis.bandcamp.com

wtorek, 8 grudnia 2020

Metal Strike Recenzuje #16 - Grimcult "Revelations Of Sinister Flame" (Putrid Cult)

W opór trzeba było czekać na cokolwiek nowego na tym blogu

Nie jednak tłumaczeniom poświęcona jest ta strona, lecz muzyce - przede wszystkim tej z zatęchłych, wilgotnych piwnic rodzimego szeroko rozumianego  undergroundu.
Pokrótce słowem wstępu należy mieć na uwadzę, że życie toczy się swoim rytmem niezależnie od szeregu zmian, na który wpływ ludzki jest ograniczony, co również w pewnym stopniu poczynania redefiniuje.
I naturalnie każda ludzka aktywność - również ta artystyczna - zdaje się podążać jednocześnie z egzystencjalnym prądem, lecz z drugiej strony by pozostawić na końcu po twórcy coś więcej niżeli 
Także w 
W 16 odsłonie cyklu na odsłuch wpada tyski Grimcult z tegoroczną ep-ką Revelations Of Sinister Flame

źródło: metallum

Tradycyjnie kilka słów

Pakiet informacji o Grimcult oraz o niniejszym wydawnictwie można zawrzeć w kilku zdaniach.
Projekt powstał w Tychach, a jego jedynym członkiem jest niejaki Nobody - znany z występów w Odour Of Death jako R.Hate.
Na setliście znajduje się intro oraz outro, a także 5 kompozycji, składających się łącznie na niecałe 25 minut materiału.
Wydawcą jest rodzimy Putrid Cult, który słynie z wydawania wszelakiej maści czarcich materiałów.
Za logo projektu odpowiada znany m.in. z bycia twórcą logo Emperor Belg Christophe Szpajdel.
6 listopada miała miejsce premiera Revelations...

Lista utworów:
  1. Welcome To Void 
  2. Revelations Of Sinister Flame
  3. Przymierze
  4. Maze Of Madness
  5. Rotten Chains Of Life
  6. Death Dream
  7. Conclusion 
źródło: metallum

Ocena zawartości muzycznej

W brzmieniu Grimcult można bez trudu doszukać się mnóstwa nawiązań/inspiracji zarówno polską sceną bm jak i tą zagraniczną.
Na przykład w jedynym (a szkoda) zaśpiewanym (jeśli można tak powiedzieć) w rodzimym języku Przymierzu czy Death Dream aż nadto wyraźnie słyszalne są wpływy Graveland (głównie mowa tu o klimatycznych, nieco wolniejszych klawiszowych/zagranych na organach wstawkach rodem chociażby z Celtic Winter czy Carpathian Wolves).
Na ogół dominuje jednak szybsze, bardziej agresywne tempo.
Utwory  mają mroczny, nieco przygnębiający wydźwięk, co również zawdzięczają wartstwie lirycznej.
Takie połączenia choć przyzwyczaiły nas do muzyki, która wpada jednym, a wypada drugim uchem,  tym razem jednak zostaje na dłużej.
W każdym razie tak jest w moim przypadku.
Szczerze zachęcam do zapoznania się z materiałem.

u mnie materiał obecny w zbiorach - chwilowo bez pudełka


Zaproś Diabła do swego serca
Zaproś Diabła do swego życia
Zaproś Diabła do swoich myśli
ZAPROŚ KURWA DIABŁA!

--------------------------------------------------
Więcej o Grimcult oraz o Putrid Cult:
  • https://www.metal-archives.com/bands/Grimcult/3540476518
  • https://www.youtube.com/watch?v=hdJaQ2hBIJk
  • https://www.metal-archives.com/labels/Putrid_Cult/27412
  • https://www.putridcult.pl

czwartek, 10 września 2020

"...ja znajduję to patrząc w lustro - całą beznadzieję człowieka i bezsensowność tego, po co żyjemy" czyli wywiad z Fadheit

Na poniższą rozmowę ostrzyłem sobie zęby od bardzo dawna i nie ukrywam, że fakt iż takowa doszła do skutku, cieszy mnie niezmiernie.

Zapraszam na rozmowę z Selbstmordem - członkiem łódzkiego black metalowego projektu Fadheit.

MS: Cześć. Temat rozmowy z Fadheit był żywy jeszcze na długo przed wydaniem "Inhaling The Trauma". Na szczęście zarówno premiery płyty oraz tej wymiany zdań doczekaliśmy. Jakie wrażenia towarzyszą Ci podczas końcowego odsłuchu materiału? Podzielasz, negujesz czy raczej na chłodno przyjmujesz odbiór "ITT" w sieci?

Selbstmord: Bardzo cieszę się z pozytywnego odbioru płyty, szczególnie na tak dużą skalę. Staram się i tak podchodzić do tego z dystansem, by nie załamywać się także tymi negatywnymi opiniami.

MS: Mógłbyś przybliżyć okoliczności powstania projektu Fadheit oraz genezę nazwy?

S: Pomysł był mój. Od 2016 roku miałem już zrobiony pierwszy „szkielet” utworu - obecna nazwa to „na twoją twarz pluję”. Po prostu chciałem grać bardziej depresyjnie, powiedzmy bliżej Xasthura i Lifelovera niż Mgły. W 2018 roku pomysł wpadł spontanicznie - nagraliśmy Stilleben i machina ruszyła. Fadheit czyli szarzyzna - ta nazwa mi pasowała na określenie obserwowanego przeze mnie świata.

MS: Jak to się stało że Morgul z Putrid Cult postanowił wydać "Inhaling The Trauma"?

S: Uważam, że Morgul jest człowiekiem bardzo otwartym na muzykę i dlatego postanowił dać temu szansę. Oczywiście, zapewne materiał musiał mu przypaść do gustu. Poza tym, to on zapewne zna odpowiedź na to pytanie najlepiej.

MS: Ile zajął łącznie proces tworzenia materiału na płytę? Czy był to okres wytężonego wysiłku? Kto lub co było Twoim sprzymierzeńcem w pracy, a co/kto przeszkodą?

S: Tworzenie trwało kilka miesięcy i był to okres wytężonego wysiłku. Zarówno w OHG (Odium Humani Generis - przyp.) miałem wtedy sporo koncertów do grania, więc ciężej było ustawiać się na próby. Dużo pracowałem nad materiałem w domu, dodając kolejne kompozycje do już istniejących. Myślę, że nic lub nikt nie był żadną przeszkodą ani sprzymierzeńczem. Robiliśmy swoje i tyle.

MS: Frazą przewodnią debiutu, wydanej wcześniej epki Stilleben jak i chyba całej działalności Waszego duetu jest zwrot "gegen leben, gegen menschen, gegen dich" co w dosłownym tłumaczeniu z niemieckiego oznacza "przeciwko życiu, przeciwko ludziom, przeciwko Tobie". W książęczce do przywołanego mini cd również roi się od germańskich zwrotów, podobnie jak w postach w mediach społecznościowych. Skąd pomysł na używanie akurat tego języka w twórczości/budowaniu wizerunku scenicznego?

S: Jest to moja naleciałość, ponieważ bardzo interesuję się nie tylko samym językiem niemieckim, ale i też kulturą. Ten język według mnie potrafi mocno wyrazić dosadnie to, co w danej chwili czuję. Scena jest przepełniona angielskimi sloganami, więc też po niemiecku to wszystko jest inne. Bardziej oryginalne i kojarzące się bezpośrednio z Fadheit.




MS: Popularnym motywem okładek zespołów z nurtu DSBM są różnego rodzaju zniszczone budynki. Co przedstawia fotografia będąca okładką "Inhaling The Trauma"? Czy za zrobionym zdjęciem kryje się jakaś tajemnica?

S: Jest to budynek z okolic mojego domu rodzinnego, stary dworek szlachecki. Zdjęcie jest po prostu nostalgiczne - kiedyś ten budynek mnie przerażał i dlatego uznałem, że pasuje on do ITT.

MS: Metal zdarza się nazywać negatywną muzyką. Sam termin negatywności w tym kontekście nie jest jednak jednoznaczny. Dla wielu pierwszym skojarzeniem tego złego ładunku jest krytyczny stosunek wobec autorytetów, dla innych kult diabła, a dla innych zwykła agresja, gniew i wkurw. Jakim stadium tego wkurwu określiłbyś pogardę do własnego siebie? Łatwiej epatować awersją patrząc w lustro czy przez okno na otaczający świata?

S: Najłatwiej oczywiście wytykać błędy całemu światu, samemu będąc w bagnie. To jest typowe dla wielu ludzi. Jednak ja znajduję to patrząc w lustro - całą beznadzieję człowieka i bezsensowność tego, po co żyjemy. Mam z tym spory problem, ale radzę sobie coraz lepiej. Mimo wszystko metal jest muzyką dla ludzi, którzy przeżywają ciężkie stany emocjonalne i to im pomaga.

MS: Tytuł pełniaka sugeruje obcowanie z traumą, a wręcz oddychanie/wdychanie jej. Trudy przeszłości nieraz rzutują na całe życie człowieka, a w każdym razie na pewno nie czynią go łatwiejszym. Jaka idea przyświecała/przyświeca temu albumowi? Ujarzmienie swoich demonów, uwolnienie ich czy pokazanie środkowego palca wszystkim i wszystkiemu?

S: Wszystko na raz. Zmierzenie się z traumami z dzieciństwa i ukazanie swoich demonów. Patrząc im prosto w twarz - splunięcie na nie. Dość miałem ciągłego życia przepełnionego tym syfem i lepiej mi z tym.

MS: Niedawno pojawiła się także zremasterowana wersja Stilleben na kasecie. Co skłoniło Ciebie, żeby ponownie wydać ten materiał?

S: Bardzo dobry odbiór. Nie ma w tym dużej filozofii, do tego chciałem by była to limitowana „gratka” dla tych, co zdążą ją kupić.


MS: Przewidujesz jakieś występy na żywo z Fadheit (po wcześniejszym poszerzeniu składu/pomocy kolegów/wynajęciu muzyków sesyjnych) czy raczej planujesz ograniczyć się do wydawania w stosownym czasie kolejnych płyt (o ile takie są zamiary), krocząc tym samym drogą wielu black metalowych załóg?

S: Tak. Obecnie jestem na etapie kompletowania składu koncertowego i wszystko będzie szło w kierunku intensywnego koncertowania. Na razie jestem skazany na działanie samotne, lecz i z tym sobie poradzę.

MS: Wielkie dzięki za rozmowę. Bez względu na wszystko powodzenia na wielu płaszczyznach

S: Dzięki i trzymaj się!

sobota, 15 sierpnia 2020

Metal Strike Recenzuje #15 - AntiFlesh "Ashes"

Myślą przewodnią tej recenzji będzie słynne rodzime porzekadło/powiedzenie

Jeśli zastanawia Was o jaką sentencję chodzi, pozwolę ją tu przytoczyć - "cudze chwalicie, swego nie znacie".
Abstrahując od ogólnie panujących trendów odrzucenia wszelakiej troski o jakość nagrań, a tym samym nieraz na wskroś otaczania kultem na wpół amatorskich/spartańskich warunków produkcji przy jednoczesnym spustem nad tajemniczą atmosferyczno - nihilistyczno - egzystencjalną aurą rozsiewaną chociażby przez dokonania będącej dla wielu najlepszą rodzimą kapelą bm na moment obecny, jaką jest krakowska Mgła,  dziwić nieco może brak aprobaty ze strony rodzimych wydawców dla twórczości rodaków spod szyldu AntiFlesh.     
Tegoroczny, omawiany nieco niżej materiał bowiem mimo niewątpliwego "pójścia z duchem czasem", a tym samym spełniania pod względem produkcji jakichś powszechnych standardów, chcąc nie chcąc niezależnie od preferencji powinien nieco uwagi otrzymać.
Zapraszam do recenzji i przybliżenia nieco sylwetki kapeli.

źródło: metallum

Szereg niezbędnego info

AntiFlesh to wrocławska załoga istniejąca od 2013 roku.
Kapele tworzą muzycy występujący wciąż lub niegdyś w formacjach Necrosys oraz Devilish Mill.
Poza tegorocznym długograjem zatytułowanym Ashes mają także w dorobku demo/epkę In Peccatis Nostris In Sanguine oraz split Underground Covenant - Anal Terror II.
Możliwość odsłuchu Ashes możliwa jest od końcówki lutego tego roku na platformie bandcamp, lecz niedługo pojawić ma się na nośniku fizycznym.
Tu warto chwilę zatrzymać się i wspomnieć o wydawcy, a mianowicie o kolumbijskim Tribulacion Productions, który podjął się puszczenia materiału w świat.
Choć sam spoglądam z życzliwym uśmiechem w kierunku labeli oraz kapel z tamtego regionu świata, to jednak wytwórnia istniejąca od niemal 30 lat i mająca jakieś kontakty ze słynnym francuskim Osmose Productions rozbudza chcąc nie chcąc myśli o jakimś sukcesie i budzi wśród lepiej zorientowanych mniejszy lub większy respekt.   
Zmierzając jednak do meritum, a mianowicie do zawartości albumu, całość utrzymana jest w black metalowej stylistyce z nieco miejscami deathowym sznytem.
Pierwsze skojarzenia: wspominana wyżej Mgła, Furia, nieco Behemoth (era Demigod), Hate, Belphegor albo Watain, Shining czy Satyricon z ery Now Diabolical.
Ashes liczy sobie 8 utworów, trwających łącznie około 34 minut.
Lista utworów prezentuje się następująco:
  1. Rigor Mortis
  2. In Hell Of Ice
  3. Decapitating My Soul
  4. I
  5. Painting with Blood
  6. Lux in Tenebris
  7. Act I
  8. Act II

Komentarz do zawartości muzycznej

Ashes jest bardzo przyzwoitym materiałem, zarówno pod względem produkcji jak i zawartych na niej kompozycji.
Ogromną mocą pełnego albumu wrocławian są tworzące niepowtarzalną atmosferę trwające nieraz znaczną część utworów choć spokojniejsze pod względem wysiłku momenty skłaniające do jakiejś autorefleksji.
Częste zmiany tempa gry, odwaga do grania solówek bliższych nieco klasycznym dokonaniom chociażby Paradise Lost, zamiast grania na jedno kopyto niewątpliwie świadczy o dawaniu przez członków formacji 100% z siebie podczas procesu tworzenia oraz gry. 
Zbyt duże natężenie jednak tak skrojonych riffów względem długości materiału oraz ilości utworów pozwala czerpać przyjemność jedynie w wybranych fragmentach poszczególnych kawałków, aniżeli od deski do deski.
Uważam jednak, że AntiFlesh z powodzeniem mógłby stawać w szranki/ supportować w odpowiednich okolicznościach wyżej wymienione zespoły - na pewno nie ujęłoby to w żaden sposób widowisku muzycznemu, zaś polscy wydawcy nie byliby ani trochę rozczarowani poszerzając swój katalog wydawniczy o Ashes.
7,5/10

Media Panów z AntiFlesh:
     


piątek, 14 sierpnia 2020

Metal Strike Recenzuje #14 Fadheit - "Inhaling The Trauma" (Putrid Cult)

Zawsze z wielkim zaciekawieniem śledzę dokonania młodych kapel

Wiąże się to nie tylko z szansą "bycia na czasie" (choć akurat ta kwestia jest najmniej istotna, gdyż podążanie za trendami nie jest zbytnio w mej naturze), ale przede wszystkim z możliwością odnalezienia jakichś cech wspólnych między załogami a sobą samym, jak również nawiązaniem jakiegoś kontaktu poza muzycznego (choć tutaj niekompatybilność osobista z miejsca kształtuje obraz relacji). 
Biorąc pod uwagę chcąc nie chcąc wspomniany wyżej aspekt towarzyski (często zaburzający w miarę obiektywną ocenę dokonań konkretnej nuty), dokonania grup z najbliższego podwórka (w moim przypadku ze specyficznego łódzkiego półświatka) w szczególny sposób są przeze mnie obserwowane i wnikliwie badane.
Dzisiejsza recenzja będzie jedną z tych, których pisanie stanowi czystą przyjemność i jednocześnie mega wyzwanie, gdyż muzyka grana przez kapelę, a raczej projekt/duet stylistycznie do zwyczajnych nie należy. 
Poznajcie łódzki Fadheit oraz ich debiutancki długograj Inhaling The Trauma.

zdjęcie okładki zaczerpnięte z fanpage'a kapeli


Słów kilka o kapeli i wydawnictwie

Kapela powstała w 2018 roku w Łodzi.
Tworzą ją muzycy znani z występów w innym, podobnym stylistycznie zespołem Odium Humani Generis, który jednak ma nieco dłuższy staż istnienia.
Ujmą zarówno dla macierzystej grupy z której wywodzą się muzycy Fadheit jak i najbliższego otoczenia obu składów byłoby stwierdzenie, że młodszy z nich jest jakimś pobocznym, mało istotnym tworem, gdyż oba mają się czym pochwalić.
OHG wyrusza niedługo w trasę po Europie u boku gruzińskich piewców autodestrukcji Psychonaut4 oraz wydaje płyty nakładem obiecującego włoskiego labelu Cult Of Parthenope, zaś Fadheit poszerza swój dorobek (wcześniej ukazała się bowiem ep-ka zatytułowana Stilleben)  także full albumem z pomocą rodzimego wydawcy Putrid Cult (który swoją drogą można nabyć w preorderze poprzez stronę sklepu wytwórni).
Przechodząc jednak do suchych faktów, zespół współtworzą:
  • Selbstmord - wokal, gitara oraz bas
  • Murukh - perkusja 
Inhaling The Trauma trwa 36 minut i liczy sobie 10 ścieżek (część to zagrane i zaśpiewane utwory, część to instrumentale, a reszta przejmujące monologi).
Całość utrzymana jest w konwencji depresyjnego black metalu.
Lista kawałków prezentuje się następująco:
  1. Nikt już nie przejdzie
  2. 2017 - jak każdy inny
  3. Ruhe
  4. Na twoją twarz pluje
  5. Warte mal
  6. Euphoria Of Self-Destruction
  7. Noch Leben
  8. XII - idziesz tam. Tak trzeba...
  9. F13.2.
  10. Exhaling The Trauma


Opinia o zawartości muzycznej

W przypadku Fadheit trudno mi zachować jakąkolwiek obiektywność - ten łódzki projekt kupił mnie od samego początku. 
Będący w części oparty na rozbudowanym/poprawionym materiale z ep-ki Stilleben debiut pomimo krótkiego stażu kapeli i nota bene początku przecierania przez nią muzycznych oraz profesjonalnych wydawniczych szlaków, wydaje się stanowić punkt/cel, w którego kierunku projekt w pełni zrealizował/zdołał zawrzeć niespotykaną na krajowym rynku wizję/ideę walki z ciemną stroną natury ludzkiej egzystencji.    
Muzyczne inspiracje szwedzkimi ikonami depresyjnego grania spod szyldu Lifelover oraz Shining są momentami w opór widoczne, lecz jak to bywa w przypadku DSBM trudno te fascynacje tłumaczyć w kategorii pójścia na łatwiznę/braku autentyczności.
Zawarty w brzmieniu, wokalach oraz w warstwie lirycznej negatywny ładunek emocjonalny, który każdy z osobna człowiek stara się na co dzień ukrywać przez otaczającym go światem, a który znajduje ujście poprzez taką a nie inną grę, definitywnie wyróżnia tą niszę w bm na tle pozostałych podgatunków.
Podobieństwo doświadczeń głoszonych przez kogoś innego pozwala bowiem choć na chwilę poczuć solidarność, współczucie, a tym samym nieco ten bagaż negatywnych przeżyć uczynić bardziej znośnym do udźwignięcia.
Tytuł wydawnictwo jak mało co pasuje do/odzwierciedla z czym możemy spotkać się po pierwszych kilku minutach odsłuchu.
Inhaling The Trauma to codzienne życie/walka, nierzadko (a raczej zazwyczaj) nierówna z ograniczającymi, zatruwającymi jestestwo faktami, na które wpływ zawsze był nieobecny/został utracony z biegiem czasu bezpowrotnie i który rzutuje na teraźniejszość.
Oddychanie nią/ wdychanie z każdą sekundą świadomości ciężaru odczucia własnego wybrakowania, błądzenia z opłakanym skutkiem.
Miałem możliwość kilkukrotnie słuchać każdą ze ścieżek dźwiękowych na długograju Fadheit zarówno wczoraj (tzn w dzień premiery na kanale Black Metal Promotion w serwisie YouTube), w nocy z czwartku na piątek jak i właśnie w chwili kiedy piszę te słowa.
Intensywność/ głębia wglądu w siebie samego różni się co prawda od stanu ogólnego słuchającego, lecz zawsze pojawiającym się odczuciem jest świadomość finalnego wyobcowania w cierpieniu pomimo całego, czasem niewspółmiernego z zasługami dobra jakim otaczani jesteśmy przez ludzi nam bliskich i życzliwych.
Wielki honor stanowić będzie dla mnie zakup tegoż wydawnictwa w stosownym czasie - wielkim zaszczytem byłaby dla mnie również rozmowa z twórcami dewizy będącej motywem przewodnim albumu jak i całego projektu/idei życia przeciwko życiu, przeciwko Tobie (Gegen leben, gegen dich)
9/10 

Linki kapeli:

Link do osłuchu Inhaling The Trauma, a także Stilleben:

Link do sklepu Putrid Cult, przez który można nabyć omawiany długograj jak i również inne świetne materiały różnych wykonawców z krajowego oraz zagranicznego ekstremalnego podziemia:

niedziela, 26 lipca 2020

Piwniczne Widziała - czyli co słychać w undergroundzie #3

Po nieplanowanej przerwie powrót przeglądu dokonań rodzimych kapel


W tej odsłonie kilka słów o ubiegłorocznych dokonaniach takich formacji jak Boltcrown, Azels Mountain, Black Hosts, Nyctophilia, a także Haunted Cenotaph (także rozstrzał stylistyczny dość szeroki).



Boltcrown - Darkness Calling


Na pierwszy ogień kapela ze stolicy i ich debiutancki album z października 2019 roku.
Istniejąca w latach 2013 - 2019 (tak, chłopaki po wydaniu albumu zwinęli manatki) formacja ma w dorobku poza omawianym długograjem epkę Reign Of The Damned, która ujrzała światło dzienne pięć lat wcześniej (tj w 2014)
Muza Boltcrown to mix heavy o speed metalu, także o smętach można zapomnieć.
Darkness Calling liczy sobie prawie 33 minuty i 7 autorskich kawałków + cover Kata (Czarne Zastępy).
Słychać, że utwory nagrane zostały z dużym zaangażowaniem - szybko, energicznie, zaś wokalista w pełni wykorzystał swój potencjał.
Szkoda, że zespół zdecydował się na tworzenie utworów w języku angielskim, bo cover legendy polskiego metalu wyszedł im wyjątkowo dobrze - klimat został utrzymany.
Szczerze to wątpię, żeby zebrali się do kupy i powrócili, a naprawdę szkoda.

źródło: metallum

Media społecznościowe:
https://www.metal-archives.com/bands/Boltcrown/3540390376
https://www.facebook.com/boltcrownband/
https://www.youtube.com/watch?v=xJu_h911iZs


Azels Mountain - Wieczny Sen

Istniejąca od 2013 pagan black metalowa horda z Dolnego Śląska.
Wieczny Sen to trzecie wydawnictwo, a drugi pełny album w dorobku zespołu.
Zarówno omawiany jak i wydana wcześniej Góra Milczenia ukazała się nakładem Werewolf Promotion. 
Płyta liczy sobie 7 autorskich numerów, a także cover ikony pagan black metalu - norweskiego Enslaved (Allfadr Odin), dając łącznie nieco ponad 43 minuty grania.
Kawałki są klimatyczne - nie brakuje zarówno szybkiej, brutalnej naparzanki jak i wolniejszych, epickich, momentów podczas których można się zreflektować. 
Wielkie uznanie za tworzenie liryk w rodzimym języku oraz poruszanie tematów bliskich rodzimej wierze i uderzaniu w chrześcijańską zarazę.
Jestem ciekawy kolejnego wydawnictwa świdnicko-wrocławskiej załogi.

źródło: metallum

Media społecznościowe:


Black Hosts - Times Of Eternal Torture

Tych panów młodszemu pokoleniu kuców raczej nie trzeba przedstawiać.
Banda buraków ze Śląska łojąca oldskulowy thrash w klimatach niemieckich Violent Force czy Living Death dająca upust swojej agresji nieprzerwanie od 2017 roku.
Wychodząc w końcu z piwnicy udało im się własnymi siłami wydać pod koniec ubiegłego roku całkiem przyjemnie brzmiącą płytę.
10 kawałków daje nieco ponad 33 minuty grania.
Co można im zarzucić w kontekście płyty (tj nieco bardziej płaskie brzmienie w porównaniu z demówkami), można im wybaczyć przychodząc i oglądając ich na żywo - jest to bowiem koncertowa petarda, siejąca spustoszenie w ludziach niczym granat odłamkowy.
Z tego co obiło mi się o uszy, mają w planach czymś uderzyć, ale kiedy to nastąpi, nie mam bladego pojęcia.

źródło: metallum

Media społecznościowe:

Nyctophilia - Bezdeń

Zapewne ten zespół, a raczej projekt jest znany/kojarzony wśród czytelników tego bloga, lecz ja o jego istnieniu dowiedziałem się dopiero niedawno.
Istniejący od 2014 roku jednoosobowy hord wykonujący atmospheric/depressive black metal może pochwalić się dość bogatą dyskografią - omawiany Bezdeń to piąty pełniak, poza nim naliczyć można dwie ep-ki, niezliczoną ilość singli i demówek (najnowsza wyszła w czerwcu tego roku, ale zdecydowałem się poświęcić  innemu wydawnictwu).
Taki rodzaj bm to muza, którą można lubić lub nie, lecz nie można twórcy odmówić uznania za warsztat instrumentalno-wokalny.
5 utworów oraz outro dających łącznie 32 minuty materiału naprawdę mogą się podobać.
Muzyka z duszą, klimat bliski egzystencjalnym wędrówkom wgłąb siebie, podróżom w las oraz podobnym przedsięwzięciom.

źródło: metallum


Media społecznościowe:


Haunted Cenotaph - Haunted Cenotaph

Omawianym materiałem w normalnych okolicznościach byłby tegoroczny Abyssal Menace, lecz tylko dwa spośród siedmiu dostępnych skłaniają do przypomnienia sobie zeszłorocznej ep-ki działającego od 3 lat kwartetu z Rzeszowa.
Death doomowy walec, a raczej zwalisty, ciężki i obskurny kloc moloch, jakim muzycznie jest Haunted Cenotaph wypuścił w zeszłym roku naprawdę srogi materiał.  
Intro i cztery numery trwają łącznie nieco ponad 26 minut, choć można odnieść wrażenie, że nigdy się nie skończą (ku uciesze lub na nieszczęście słuchającego).
Płyta ukazała się nakładem Fallen Temple.
Mając w pamięci jeszcze wcześniejszy, pierwszy materiał (Nightmares From Beyond) oraz dwa dostępne kawałki z Abyssal Menace jestem spokojny o formę Rzeszowian i mimo nieco innych gustów czekam na pełną możliwość odsłuchu.

źródło: metallum

Media społecznościowe:


wtorek, 14 lipca 2020

Metal Strike Recenzuje #13 - Vermisst "Zmierzch Stalowej Ciemności" (Fallen Temple)

Ostatnie, szersze recenzje poświęcone były zespołom zagranicznym

Choć określenie "orientalnym", "egzotycznym", powinien być bardziej odpowiedni - zarówno do Ameryki Południowej jak i do Azji jest z naszego kraju daleko.
Dzisiaj znów pora na przyjrzenie się dokonaniom rodzimej sceny, a dokładniej nowościom w niszy black metalowej.
Niech nie zwodzi, ani nie zniechęca Was tytuł budzący skojarzenia z "ostrym cieniem mgły", gdyż liczy się to 
Przed Wami tegoroczna Ep-ka poznańskiego Vermisst zatytułowaną Zmierzch Stalowej Ciemności.


Zespół i album

Grupa powstała 2 lata temu w stolicy Wielkopolski.
Od samego początku kapelę tworzy trio w składzie: Belath (wokal), Vorghast (wiosło) oraz Kvalvaag (keyboard, bas; warto tu zaznaczyć, że ostatni jest norweskim muzykiem aktywnym na tamtejszej scenie, co przekłada się bezpośrednio nie tylko na brzmienie kapeli, ale również tytuły utworów).
Poza omawianym  mcd mają na swoim koncie dwie demówki oraz split z ubiegłego roku.
Muzyka sygnowana szyldem Vermisst  budzi silne skojarzenia z dokonaniami takich grup jak norweskie Satyricon czy Kvist.
Wydawnictwo liczy sobie 5 numerów (w tym intro oraz outro), łącznie dając ponad 24 minuty  materiału.
Miało premierę w styczniu.
Lista utworów:
  1. Morkelokk
  2. Czas chtonicznej zemsty
  3. Zamarznięte płomienie mizantropii
  4. W pozagrobowej przestrzeni
  5. Det skjulte



Ocena zawartości muzycznej

Vemisst oraz ich Zmierzch Stalowej Ciemności oddaje klimat norweskiej sceny.
Tajemniczą, mroźną aurę, również ludzkiej egzystencji, dalekiej od rzeczywistości.
Być może odczucia towarzyszące odsłuchowi nabrałyby jeszcze bardziej na sile w moim przypadku wówczas, gdybyśmy mieli późną jesień lub zimę, aniżeli środek lata, lecz i tak nie jest źle.
Poza wymienionymi wcześniej dwoma norweskimi kapelami tekstowo można dostrzec podobieństwo do polskiej Mgły czy Zmory.
Na plus zasługuje z pewnością tworzenie tekstów w języku rodzimym.
Uważam, że w zespole drzemie potencjał, lecz czy uda im się wybić gdzieś ponad niezliczoną ilość rodzimych kapel, trudno mi stwierdzić (ze wskazaniem na nie).
Mogą jednak próbować.


Info o kapeli można znaleźć poniżej:

czwartek, 9 lipca 2020

Piwniczne Widziała - czyli co słychać w undergoundzie #2

Ostatni post spotkał się ze sporym zainteresowaniem na stronie


Cieszy mnie to niezmiernie.
Bez zbędnego przedłużania - lecimy dalej z kolejnymi kapelami wartymi sprawdzenia!


Night Lord - Tapes From Hell

Nadszedł czas na heavy metalowe uderzenie prosto z Kujaw, a dokładniej z Inowrocławia.
Istniejący od 2017 roku Night Lord ma w swoim dorobku na ten moment demo oraz singla, który jest tematem niniejszej zajawki.
Intro oraz dwa chwytliwe utwory (tj. Power Of The Night oraz Spirit From Hell) dają łącznie nieco ponad 8 minut energetycznego grania.
Tapes From Hell ukazało się póki co niestety w wersji cyfrowej (a w każdym razie tyle mi wiadomo) dnia 18 maja 2019 roku.
A szkoda, bo choć bardzo krótki materiał to bardzo przyjemnie się tego słucha i można potupać nóżką.

w lepszej jakości nie znalazłem 
źródło: metallum

Night Lord w mediach społecznościowych:


Nuclearwinter - Total Apocalypse

Zespół podesłany przez znajomego.
Wiele jest kapel, które swoim stylem gry i poruszanymi tematami nawiązują do twórczości bogów z niemieckiego Sodom, lecz częściej widoczne jest to w słowach w jaki przedstawia się zespół, aniżeli muzycznie (a jeżeli już są słyszalne jakieś analogie, to przede wszystkim w klimacie In The Sign Of Evil czy Obsessed By Cruelty)
Muzyczną esencję uchwycić potrafią niemalże w skali 1 do 1 nieliczne kapele - do tego grona można zaliczyć siedleckie Nuclearwinter (wprost nawiązujące nazwą do otwieracza Persecution Mania).
Klimat wymienionego w nawiasie albumu czy wydanego w 2001 roku M16 udało się tej pochodzącej od 2016 roku grupie utrzymać i wskrzesić na nowo.
Wydana w drugiej połowie czerwca Ep-ka zawiera cztery utwory i liczy sobie łącznie ponad 18 minut.
Choć data urodzenia w dowodzie może sytuować Panów z Nuclearwinter jako muzycznych dziadków, to jednak potrafią lepiej w mital aniżeli wielu zarozumiałych młodzików.
Słychać, że chce im się grać i lubią to co robią.


źródło: metallum

Nuclearwinter w mediach społecznościowych:

Sepulchral Cult - Choosing Coffin

Kolejny materiał nadesłany przez dobrego znajomego.
Tak naprawdę niewiele wiadomo o tej hordzie poza tym, że grają blackened death metal, jest ich dwóch (kryją się pod literami M - wokal i gitara oraz K - perkusja) i mają na koncie demo/epkę trwającą nieco ponad 6 minut.
Choosing Coffin liczy sobie dwa kawałki (Embodiment By Fear oraz ...to Dissapear), a swoją premierę miała na platofmie bandcamp pod koniec czerwca bieżącego roku.
Całość materiału niemal idealnie współgra z grafiką oraz tytułami utworów - są one nader surowe i niepokojące (duża zasługa w tym wokalu, który miejscami brzmi jakby się dławił/dusił).
Krążą bardzo ciche i niepotwierdzone pogłoski o jakichś poważniejszych krokach wydawniczych względem Sepulchral Cult, ale ile w tym prawdy - zapewne dowiemy się w przyszłości.

źródło: metallum

Sepulchral Cult w internecie:
https://www.metal-archives.com/bands/Sepulchral_Cult/3540470081
https://sepulchralcult.bandcamp.com/releases?fbclid=IwAR03ZvwrWsa-tu1rluPHpXy712ibRxXSavIouivuUiG6SK3-IoBBN-i6-8g


Vaginal Cum - Fuck The Catholic Civilisation 

Czyli istniejący od 2019 roku duet z Wodzisławia Śląskiego, w którego skład wchodzi znany z występów w Raging Death, Intoxicated czy Testerze Gier - Dave Butcher.
Mający swoją premierę na początku czerwca pełniak liczy sobie intro oraz 7 utworów, dając łącznie 16 minut materiału (co jak na death metalowe/grindcore'owe naparzanie to i tak troszkę za długo - mam tu na myśli stosunek ilości utworów do całkowitego trwania wydawnictwa).
Wydany nakładem młodego labelu Brutal Sound Productions debiut VC zawiera w sobie wszystko to, za co ludzie kochają mieszankę dm z grindcorem i pokrewnymi stylami - bezpośredniość w testach mniej lub bardziej niewyraźnie wykrzyczanych, mocarną choć brzmiącą nieco plastikowo perkę, a także chwytliwe riffy zapowiadające rozczłonkowanie słuchającego, a także miejscami dozę humoru.   
Od niedawna F.T.C.C można nabyć na fizycznych nośnikach - cd oraz kasecie.
Liczę na ostanie się kilku sztuk na którymś nośniku, gdyż nie wykluczam zakupu w nieodległej przyszłości.


źródło: metallum

Kapela w mediach społecznościowych:
https://www.metal-archives.com/bands/Vaginal_Cum/3540465956
https://www.facebook.com/vagcum/
https://www.youtube.com/watch?v=S0zM5AkgZ0U


Pandemic - Where The Devil Says Goodnite

Na koniec dzisiejszej odsłony Piwnicznych Widziadeł kierujemy swoją uwagę na dawną stolicę Polski - Kraków oraz na znaną i lubianą przez wielu adeptów metalu thrashową formację Pandemic.
Przez te 5 lat działania kapeli, wiele się w niej wydarzyło, także złego - chyba nie ma potrzeby rozdrapywać niezagojonej blizny, jaką stała się będąca delikatnym dla wszystkim tematem śmierć gitarzysty Sebastiana Wikara ps. Sharp. 
Mimo tak kolosalnej straty dla zespołu jak i metalowego środowiska, panowie nie poddali się i po półtorarocznej przerwie i  powrócili z singlem, którego premiera miała miejsce pod koniec stycznia tego roku. 
Where The Devil Says Goodnite stylistycznie utrzymany jest w klimacie pochodzącej we wrześniu 2018 roku ep-ki Deaf Nite.
Oznacza to tyle, że słuchacz ma do czynienia z chwytliwym, fajnie zagranym thrashem na bardzo przyzwoitym poziomie.
Śmiem twierdzić, że kompozycyjnie kapela się rozwinęła (choć na podstawie tak krótkiego materiału trudno jednoznacznie orzec).
Single często (jak nie zawsze) są zapowiedzią jakiegoś grubszego materiału, także miejmy nadzieję, że i tak będzie w tym wypadku.
Bo serio przyjemnie się tego słucha, a i sam zespół tworzą bardzo pozytywni ludzie.  


Rzecz jasna podsyłam info o kapeli, singlu itd:

środa, 8 lipca 2020

Metal Strike Recenzuje #12 - Veneration "Thy Infernal" (Fallen Temple)

Kolejna orientalna wrzuta na blogu

Tym razem jednak kierujemy się na daleki Wschód, a mianowicie do czwartego najbardziej zaludnionego kraju na świecie, czyli Indonezji.
Przyznam bez bicia, że azjatycka scena metalowa nie jest przeze mnie szczególnie znana i mogę na palcach jednej ręki (no może dwóch) policzyć kapele, które kojarzę z tamtym regionem.
Loudness, Sabbat, Abigail, Barbatos, Sigh, Metalucifer, Impiety, Pathogen, Nocturnal Damnation - te kilka kapel przychodzi mi do głowy jeśli pomyślę o tym największym kontynencie.
Żaden z wymienionych wyżej zespołów nie pochodzi jednak z Indonezji - przemawia to za stwierdzeniem, że tamtejsza (tj indonezyjska) metalowa scena bez względu na wykonywany przez formacje genre to kwintesencja undergroundu.
Dzięki rodzimemu Fallen Temple miałem okazję poznać nieco tamtejsze metalowe realia, a dokładniej niejaką black metalową hordę Veneration oraz ich materiał zatytułowany Thy Infernal 



Informacje o kapeli i płycie

Tak naprawdę bardzo niewiele wiadomo o kapeli Veneration.
Wśród członków wymienionych na Metal Archives widnieje jedynie kojarzony z występów w death metalowym Incinerated gość o inicjałach YF.
Jak jednak można zauważyć na promującej kapele ulotce od FT, wśród ciemności z odwróconym krzyżem i jakimiś grabiami paraduje trzech gości.
O samej płycie można powiedzieć tylko tyle, że liczy sobie 5 kawałków dających łącznie nieco ponad 20 minut black metalowego grania.
Thy Infernal ukazała się nakładem wspomnianego Fallen Temple dnia 1 marca tego roku na cd.
Lista utworów prezentuje się następująco:
  1. Infernal Khaozz
  2. Infernal Damnation
  3. Infernal Pandemonium
  4. Infernal Wraath
  5. Infernal Reich
wspominana nieco wyżej ulotka prezentująca skład kapeli Veneration

Ocena muzyczna wydawnictwa

Veneration i ich debiutancka EP-ka Thy Infernal to prosty i osadzony w realiach pierwszej i drugiej fali black metal.
Muzyka grana przez zespół nie jest w żaden sposób przełomowa, aczkolwiek nawet przyjemnie się jej słucha.
Zespół brzmieniowo osadzony jest jak to bywa wśród wielu black metalowych projektów w realiach piwnicy.
Są momenty w których riffy mogą zapowiadać potężniejsze uderzenie i zmieść z powierzchni Ziemi, lecz niestety tak się nie dzieje.
Miejscami kompozycje są nieco przygnębiające.
Co więcej napisać - poprawnie zagrany black metal bez żadnych fajerwerków, który z pewnością znajdzie swoich amatorów.
Abstrahując na chwilę od muzyki - na uwagę zasługuje okładka budząca skojarzenia z demówkami greckiego Rotting Christ czy dwoma pierwszymi krążkami Gorgoroth.
Być może podążanie śladami pierwszej z wymienionych kapel i doszukiwanie się jakichś nawet minimalnych podobieństw jest drogą do przekonania się do indonezyjskiego Veneration.

Granie kapeli można obczaić pod tym linkiem:

niedziela, 5 lipca 2020

Piwniczne Widziadła - czyli co słychać w undergroundzie #1

Pierwsza odsłona nowego cyklu na blogu


Czyli pokrótce przegląd wydawniczy możliwie nowych materiałów nieznanych szerszej publiczności rodzimych kapel.
Demówki, epki i pełniaki - nabyte fizycznie, podesłane przez kapele/labele/znajomych również w formie plików, znalezione w sieci.
Do zapoznania się przez czytelnika.
Black, death, thrash, heavy, pochodne oraz szereg innych


Kompilacja Tyrani Piekieł - Tyrants Of Hell Vol I

Wbrew temu co może kojarzyć tytuł, nie jest to żadna kompilacja wczesnych nagrań olsztyńskiego Vadera (choć rzecz jasna może nawiązywać/nawiązuje bezpośrednio do numeru z Live In Decay), choć lubujący łomot także nie powinni czuć się oszukani ani zawiedzeni.
Niemieckie Destruktion Records w porozumieniu z rodzimymi  First Wave Only i Fukk Records  wydało nieco ponad miesiąc temu składankę, na której znajduje się łącznie 14 hord polskiego black/death/thrashowego podziemia.
Kapele już z jakimś stażem i/lub renomą, zarówno istniejące oraz te, które z jakichś powodów nie przetrwały próby czasu.
Bestiality, Black Hosts, Armagh, Devilpriest, Raging Death, Torpor, Vengeance, Moloch Letalis, Hellcurse, Necromanzer, Abuser, Gallower, Butchery, Magog - pełna lista wykonawców z niniejszej składance.
Ukazał się Vol I, więc liczę  przynajmniej jeszcze na Vol II.


Taśmę można obczaić tutaj (fizycznie w Polsce najprędzej idzie dostać pisząc do wymienionych rodzimych kapel):
  

Frightful - Astral Freeze

Kapelą idącą na pierwszy ogień jest gdańskie deathmetalowe Frightful i ich demówka z zeszłego roku czyli Astral Freeze.
Tworzone przez chłopaków grających równolegle w Pandemic Outbreak czy Gravelord istnieje od 2016 roku i ma całkiem bogatą (w każdym razie porównując do omawianych później formacji) dyskografię (muzycznie nieco też się różni).
W dorobku Frightful są dwie epki (Born After Burial z 2017 i Cannibalistic Rites z 2018) split Sardinia/ Polish Alliance (także z 2018) oraz omawiana demówka.
Wydana w liczbie 30 sztuk przez Sign Of Evil Productions liczy sobie nieco mniej niż 12 minut i zawiera dwa autorskie kawałki, a także cover szwedzkiego Dissection (mianowicie numeru Son of the Mourning).
Typom lubującym się w oldskulowym death metalu demko oraz wcześniejsze materiały na pewno przypadną do gustu.
Słyszałem, że koncertowo radzą sobie bardzo dobrze - liczę na urwanie nóg przy samej dupie, jak to może być w ich tekstach.



Frightful w necie:


Torpor - Burning Realms

Materiał może nie nowy, bo wydany dwa lata temu w kwietniu, natomiast myślę, że zespół sam w sobie warty poznania.
Istniejąca od jakiegoś czasu kapela ze Stolicy, tworzona przez chłopaków działających w innych warszawskich formacjach: Armagh oraz Necromanzer.
Burning Realms to singiel, na którym znajdują się dwa numery: tytułowy, a także Behold the Spell of Black Fortress.
Całość trwa dokładnie 9:28.
Wydania podjęło się przyjazne wielu młodym kapelom First Wave Only.
Nakład Burning Realms to 50 sztuk (ja nabyłem kopię nr 34).
Muzykę zawartą na tym króciutkim materiale można określić (nie ubliżając nikomu rzecz jasna) jako solidny black metal bez jakichś fajerwerków.
Utwory prezentują umiarkowane tempo, są momenty nieco wolniejsze, w których blastów nie ma.
Brzmienie/klimat kawałków jest na ogół szorstki, miejscami przygnębiający - szczególnie jest to słyszalne w drugiej połowie Behold the Spell..., budzącym delikatne skojarzenia ze szwedzkim Dissection lub raczej zespołami grającymi depressive black metal. 
Zespół traktuje w tekstach o czarnej magii oraz terrorze, także lekkim zaskoczeniem jest dobór tempa gry do prezentowanych treści.
Być może dzięki takiemu nieoczywistemu połączeniu słuchacz ma ochotę na więcej. 
Czy Torpor coś jeszcze nagra? 
Krążą pogłoski, że owszem, ale szczegółów brak.


Torpor w mediach społecznościowych:
Wydane pod koniec maja nakładem Sign of Evil Productions  w ścisłym limicie 30 sztuk demo łódzkiej kapeli.
Istniejące od 2019 roku trio, w którym udziela się m.in znany z Butchery Vic Witchburner, tworzy muzę będącą mieszankę black, thrashu oraz punka.
Cztery kawałki tj. Total Slaughter, Rock 'N' Roll From Hell, Satanik Kommando oraz Raids Of Blashpemy dają prawie 15 minut.
Jak to bywa w przypadku takich połączeń, esteci prędzej zejdą na zawał, niżeli dotrwają do końca, a lubujący się w starym stylu znajdą materiał, których teksty będą podśpiewywać (lepiej lub gorzej).
Prosta jak budowa cepa koncepcja szybkiego, prymitywnego i chwytliwego grania traktująca w tekstach o piekle czy metalu, choć wtórna jak cholera, to jednak sprawdza się od lat w przypadku coraz to nowszych zespołów.
Rzeczona chwytliwość wydaje się szczególnie ważna biorąc pod uwagę tak istotny aspekt funkcjonowania kapeli jak występy na żywo. 
Rock 'N' Roll From Hell to typowo muzyka rozrywkowa, będąca tekstowo i muzycznie hołdem dla tzw pierwszej fali z Venom na czele (co szczególnie słyszalne jest w ostatnim numerze).
Czy wkrótce gdzieś wystąpią (nawet na mocno koleżeńskich gigach), a omawiane demo będzie w niedługim czasie jednym z wielu mniejszych i większych materiałów w dyskografii?
Czas pokaże. 


Total Slaughter w sieci:

Sexmag - Nagrobek Kurtyzany

Kolejne demo, dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych (wcześniej białej i późniejszej czerwonej) w limicie do 20 sztuk każda.
Przy nich wspominany wcześniej Total Slaughter  to grzeczni chłopcy chodzący co niedzielę do kościoła. 
Powstałe w zeszłym roku na Śląsku trio, w którego skład wchodzą panowie z innej, nieco bardziej znanej formacji Black Hosts.
Intro i 5 numerów składa się łącznie na 21 minut obskurnego do granic możliwości thrashu.
Jakość produkcji zbliżona/będąca zapisem próby kaleczy uszy, a krzykliwe wokale i wulgarne liryki w wielkim skrócie o gównie, rzygach, seksie, trupach i obrażaniu matki boskiej co bardziej sztywnych i ułożonych idzie realnie obrazić.
Już sam sposób wydania taśmy budzi skojarzenia z absolutną amatorką - coś absolutnie oldskulowego.
Kult dla kapel grających sex metal lub u których rzeczony motyw przewijał się nader często: Destroyers, Sexthrash, Sarcofago, Kat (do którego kawałka z Oddechu Wymarłych Światów nawiązuje nazwa kapeli) czy Nunslaughter.
Członkowie zespołu sami swój twór i graną muzę określają mianem DZIADOSTWA i trudno się z nimi nie zgodzić.


Linki: